czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział 17. - Złota Trójka

Szli tak razem, po chwili znaleźli się w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Rozsiedli się wygodnie przy kominku i czekali aż ktoś się odezwie.
- Kiedy masz szlaban u McGonagall? - spytał Max po długiej ciszy.
- Tak około ósmej wieczorem a czemu się pytasz? - odpowiedział Alex.
- Tak sobie. - mruknął Max.
Po tej krótkiej wymianie zdań nastąpiła kolejna przerażająco długa i niepokojąca cisza.
- UWAGA! WSZYSCY UCZNIOWIE MAJĄ NATYCHMIAST IŚĆ DO WIELKIEJ SALI! - krzyknął prefekt który wbiegł do Pokoju Wspólnego. Wszyscy zerwali się, towarzyszyły temu ciekawe szepty, pomrukiwania i nawet czasem śmiechy. Piątce pierwszoroczniakom jakoś nie miało się do śmiechu, szli ze spuszczonymi głowami w stronę Wielkiej Sali.Wszyscy myśleli o tym samym. Chcą nas poinformować, jednak my już niestety jesteśmy poinformowani. Wszyscy szli w ciszy, czasem ktoś ich trącał z pośpiechu chcąc dostać się na Wielką Salę. Ich miny też nie były zbytnio radosne. Ich przygoda w Hogwarcie zaczęła się od morderstwa na małym pierwszoroczniaku, przerażające doświadczenie. Po chwili byli już w Wielkiej Sali i usiedli się przy stole Gryffindor'u.
- Proszę o ciszę! - krzyknęła McGonagall.
Szepty umilkły i wszyscy wpatrywali się w McGonagall, niektórzy z przerażeniem, niektórzy z ciekawością, a nawet niektórzy z obojętnością.
- Dziękuję. - powiedziała. - Przyszliśmy was powiadomić o pewnym tragicznym wypadku mającym miejsce dzisiaj o piątej wieczorem.
Znowu było słychać pomruki, tylko wielka piątka siedziała i patrzyła na McGonagall z kamiennym wzrokiem.
- Niestety, był tak tragiczny, że chłopca nie dało się uratować... Mały, mądry pierwszoroczniak z Ravenclaw'u... został zamordowany... Brian Arly. - powiedziała smutnym tonem McGonagall.
- NIE! - ktoś krzyknął z przerażenia. - TO MÓJ BRAT! 
Dziewczyna która wykrzyczała to, wstała i uklękła na podłodze szlochając głośno i zakrywając twarz w rękach. Od razu podeszła do niej przyjaciółka, która siedziała obok niej i zaczęła ją pocieszać. McGonagall patrzyła na to smutnym wzrokiem, a Rachel mogła przyrzec, że widziała jak łezka spływa jej po policzku. Siostra Brian'a była również z Ravenclaw'u. McGonagall podeszła do dziewczynki podniosła ją i wyprowadziła z Wielkiej Sali. Zaś, jej głos przejął Potter.
- Do prawdy... To dla nas wielka strata. Brian nie wiele spędził w Hogwarcie czasu... Lecz zapamiętamy go jako wspaniałego przyjaciela, brata... Miejmy nadzieję, że jest mu tam dobrze. Będziemy za nim tęsknić, ale nie zapomnimy go nigdy, nie wiemy jak zginął, kto go zabił, ale dowiemy się za wszelką cenę... Tym czasem postarajcie się zachować ostrożność... Mordercą może być każdy, miejmy nadzieję, że go schwytają i dając mu odpowiedni wyrok. A teraz... kolacja. - zakończył nadal ze smutkiem Harry Potter. Na stole pojawiły się góry jedzenia.
Lusi twarz miała ukrytą w rękach, Sonia była blada i przerażona. Rachel spoglądała na nie zimnymi oczyma, które kryły pod sobą wiele cierpienia i bólu, nikt nie chciał jeść.
- Ej... Kto to? - zapytał Rachel, Max wskazując na dwie postacie stojące obok Potter'a.
Jedna postać to była kobieta ubrana w czarną, krótką suknię, miała brązowe, rozpuszczone i falowane włosy opadające do ramion, rozmawiała z Potter'em i panem... Weasley'em! Mężczyzną ze sklepu z Pokątnej, ubrany był w czarną szatę wyjściową.
- Weasley... a tej kobiety nie znam. - powiedziała Rachel.
- Hermiona Granger, właściwie Weasley. - mówił Alex. - To starzy znajomi, brali udział w II Bitwie o Hogwart, i przyczynili się do zniszczenia Sami-Wiecie-Kogo.
- Czasem mnie zadziwiasz. - powiedział zaskoczony Max. - Nie wiem z kąd ty bierzesz te informacje.
- Ma się ten talent. - powiedział z ironicznym uśmiechem Alex.
Rachel tylko poczuła obrzydzenie, jak można śmiać się w takiej sytuacji. Rozejrzała się dookoła i trafiła na sylwetkę John'a, który skradał się powoli do trójki starych przyjaciół.
- Tylko nie to... Czemu on zawsze musi coś kombinować. - powiedziała Sonia która najwyraźniej też śledziła wzrokiem John'a.
- Po co się do nich ten kretyn skrada? - spytał Alex. - To mu w niczym nie pomoże.
- Chodźmy. - poinformowała bez zastanowienia Rachel i wstała.
- Co?! - spytał cicho oburzony Max. - Po co?
- On coś knuje. - powiedziała przekonana.
- Jesteś pewna? - spytała Lusi, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Wszyscy wstali i poszli za nią nie chętnie. Dotarli do trójki przyjaciół.
- ... ostrożność, zawsze musimy pamiętać, że tak po prostu do Hogwartu nie da się wejść... - mówił Weasley.
- No więc, Ronaldzie, Harry, musimy przejrzeć cały teren szkoły, nie sądzisz by powtórzyć akcję jak byliśmy na trzecim roku, wszyscy w Wielkiej Sali byliby bezpieczniejsi. - powiedziała Granger.
- Sądzę, że to niezły pomysł, tylko zastanawia mnie to czemu nie poinformowaliśmy uczniów wcześniej. - powiedział Potter.
- Dobry wieczór. - odezwała się Rachel, Sonia i Lusi.
- Witamy. - powiedziała uprzejmie Granger.
- To uczniowie, którzy poinformowali nas o tragicznym wypadku, a dokładniej, poinformował nas ten Ślizgon. - powiedział Potter i wskazał na John'a opierającego się obok o ścianę, udając rozmowę z Peter'em, jego kumplem.
- Miło poznać. - powiedziała Granger.
- Ja znam te dziewczynki. - powiedział wesoło Weasley. - Były w sklepie gdy zastępowałem jednego sprzedawce, bo zachorował na smoczą grypę.
- Pamiętam pana, sprzedał mi pan czarną kotkę. - powiedziała Rachel.
- Cóż, Ronaldzie, nie podrapała cię przy tym? Koty cię jakoś nie lubią. - powiedziała Granger uśmiechając się do niego.
Alex i Max wymienili spojrzenia, ale Rachel, Sonia i Lusi nadal patrzyły na nich nie naruszone.
- Możemy jakoś pomóc? - spytała Sonia.
- W czym? - spytał Weasley. A Potter pokręcił głową przecząco.
- Nie, nie. Jesteście odważni, ale za młodzi. Udajcie się teraz zjeść kolację albo idźcie do dormitorium się kłaść. - odpowiedział Potter.
- Czekaj. Mogą się przydać. - powiedziała Granger.
- Powiedzieli mi wszystko co wiedzą, ale chyba nie wiedzą wszystkiego Hermiona. - odpowiedział znacząco Harry.
- ''Chyba'' robi dużą zmianę. - odpowiedziała. - Chodźmy do jakiegoś gabinetu i omówmy to z nimi i Ślizgonem.
- Chodźcie. Panie Davis. Proszę z nami. - zawołał Potter niechętnie i poszedł z przyjaciółmi, wielką piątką i John'em do swojego gabinetu. Weszli do niego, było to okrągłe pomieszczenie, w którym stały trzy, wysokie szafy z książkami, biurko, kominek i kilka małych zwierzątek w klatkach. Potter, Weasley i Granger wyczarowali do każdego ucznia po krześle. Usiedli się na nich, Rachel siedziała miedzy Sonią a John'em. Włosy Soni, które starała się opanować, zaczęły się robić wściekle czerwone.
- Ojej, jest pani metamorfomagiem? - spytała Granger.
- Tak. - odpowiedziała nie pewnie Sonia a jej włosy znów przybrały taką samą barwę jak wcześniej. Było słychać prychnięcie John'a, Rachel chciała się na niego wydrzeć, sama nie wiedziała dokładnie dlaczego, ale zaczynał robić się uciążliwym chłopakiem, który żyje tylko by wkurzać innych.
- Co dokładnie wiecie? Co się wydarzyło? - spytał Weasley, a Potter patrzył w małe okno.
Alex, Max i John opowiedzieli o wszystkim co wiedzą i co się wydarzyło.
- Tak, tak, prawdopodobnie to była Sectusempra. A ty Ronaldzie myślałeś o bazyliszku. - powiedziała Granger.
Wielka piątka spojrzała na nią pytająco, a ona pokręciła głową i kontynuowała.
- Tego nie mógł zrobić żaden z was, nie poradzilibyście sobie z tym zaklęciem. A po za tym, niemożliwe jest to, że ktoś mógł włamać się do Hogwartu! Jest strzeżony! I to cholernie! - wkurzała się kobieta i chodziła po pokoju.
- Spokojnie kochanie. - powiedział Weasley. - Wszystko się wyjaśni, nie wściekaj się już.
Wstał i pocałował Granger w policzek, ta się zarumieniła i trochę uspokoiła.
- Więc, podsumowując, nie mamy wieści by ktoś nawiał znowu z Azkabanu? - spytała Granger.
- Nie. Prorok nic nie wie. - powiedział Potter, który jak dotąd siedział cicho.
- No to jesteśmy w kropce. Pozostaje opcja, że jakiś śmierciożerca, który pozostał wierny Voldemortowi, zabił chłopaka, a właściwie... Może to być w końcu każdy! - powiedział Weasley.
- Każdy... - mruknęli Granger i Potter.
- Dziękujemy, możecie iść. - powiedział Potter i wygonił z gabinetu piątkę Gryfonów i Ślizgona.
---
Nic takiego.
Tylko GOLDEN TRIO się pojawiło!
18:25

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz