poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 12. - Zajęcia

Uczniowie weszli z powrotem do Hogwartu. Mieli teraz kilkuminutową przerwę.
- Widzieliście? - spytał po chwili Max. - Diana jest w tym niezła.
- Cóż, nie zleciała z miotły. Tylko szczęście, w końcu przez przypadek mógł ktoś ją zepchnąć, tak... przez przypadek... - mówiła Sonia.
- To nie moja bajka. - powiedział Alex. - Nie lubię latać.
- Powiem ci, że wcale źle ci nie szło. - powiedziała Sonia.
- Taak, było okropnie. - powiedział Alex.
- Ja też nie czuję się za swobodnie na miotle. Zawsze wolałam śpiewać i grać na gitarze. - rzekła Lusi.
- No niezła w tym jesteś, a nawet więcej niż niezła. - powiedziała zdecydowanie Sonia. - Zawsze chciałam tak grać.
- Gitara? - zdziwił się Max i Alex.
- No nie mówcie, że nie słyszeliście o gitarze. - powiedziała nagle Rachel.
- To taki instrument, ma struny, ma taką dziurę w pudle. - śmiała się Sonia. - No dobra, nie wiem jak wam to tłumaczyć.
- Chodzi ci o Brzękadło? - spytał Max. - Opisałaś właśnie taki instrument.
- No to może coś w tym stylu. Ale gra się naciągając struny. - powiedziała Lusi.
Rachel rozejrzała, nie za bardzo lubiła tematy związane z instrumentami. Spojrzała w kąt, zobaczyła John'a opierającego się o ścianę i gadającego ze swoim kolegą o jasnej cerze.
- Widziałem jak latałaś. - powiedział do niej John. - Mieliśmy akurat przerwę. Nie byłaś zła, ty też byłaś dobra.
Wskazał na Sonię i uśmiechnął się gdy na niego spojrzała.
- Ignoruj go... - mówiła szeptem do siebie Sonia.
- My mamy koniec przerwy no cóż, idziemy, na razie! - pożegnała go Lusi.
Rachel pokiwała mu i poszła za resztą.
- Teraz zaklęcia. - powiedział Max. - Możesz zaimponować Flitwick'owi, on prowadzi chór w Hogwarcie.
Spojrzał na Lusi.
- No może, ale co ja takiego bym musiała zrobić? - spytała go.
Sonia była pogrążona w rozmowie z Alex'em, Lusi rozmawiała z Max'em, Rachel nie miała z kim pogadać więc patrzyła na portrety i na wymijające ich duchy.
- Witam. - pokłonił się jej jakiś duch. - Jestem Sir Nicholas de Mimsy-Porpington, znany jako prawie bezgłowy Nick, duch Gryffindoru.
- Miło poznać. - powiedziała uśmiechając się Rachel.
- Już jesteśmy przed klasą, Rachel. - powiedziała Lusi.
Weszli do środka.
- Ma lekko goblińskie pochodzenie... Jest bardzo niski i jest opiekunem domu Ravenclaw. - powiedział na ucho Rachel, Max.
- I nie najgorzej słyszy! - zapiszczał Flitwick.
- Przepraszam... - powiedział Max rumieniąc się lekko.
Gdy wszyscy uczniowie weszli do klasy Flitwick odezwał się.
- Witam! Jestem profesor Filius Flitwick.Opiekun domu Ravenclaw. Zaklęcia i uroki to rodzaj lekcji gdzie będziemy się uczyć jak czarować za pomocą różdżek, które nabyliście na pokątnej. Dzisiejsza lekcja będzie na temat użycia zaklęcia Wingardium Leviosa. - zrobił charakterystyczny ruch różdżką. - Obrót i trach! Proszę wyciągnąć różdżki.
Wszyscy się poruszyli i wyciągali różdżki prócz Krukonów którzy już mieli je przygotowane. Gdy mieli je już wszyscy wyciągnięte Flitwick powiedział:
- A teraz wszyscy powtórzcie. Wingardium Leviosa. - powiedział.
- Wingardium Levbiosa. - powiedzieli uczniowie.
- Nie Lebiosa! LEVIOSA! - powiedział głośno profesor.
- Wingardium Leviosa! - powiedziała głośno klasa.
- Wspaniale. A teraz proszę spróbować. - powiedział i usiadł się na stosie książek na których siedział na fotelu.
Wszystkim nieźle szło, Soni i Lusi prawie się udało.
- Wingardium Leviosa! - powiedziała wyraźnie Sonia chórem razem z Lusi i Rachel.
Pióra podniosły się i pofrunęły do góry, Max patrzył zazdrośnie na pióra, ale po kolejnej próbie jemu też się udało. Krukoni nie dali za wygraną i też szybko sprawili, że ich pióra poszybowały w górę. Lekcja minęła szybko. Lusi dowiedziała się, że może dołączyć do chóru. Alex miał lekkie trudności z tym zaklęciem ale Lusi i Sonia mu pomogły i w końcu i on zaliczył to zadanie. Po zaklęciach mieli godzinną przerwę, więc udali się do pokoju wspólnego i tam spędzili resztę wolnego czasu. Alex ćwiczył razem z Lusi zaklęcie Wingardium Leviosa. Nieźle im wychodziło i nawet lepiej od Max'a, więc wszyscy zaczęli to ćwiczyć, aż do momentu w którym jedno z podnoszonych krzeseł runęło na ziemię.
- Zaraz będzie lunch, chodźmy. - powiedział Alex i wstał z kanapy z przed kominka przeciągając się i ziewając. Gdy wyszli zobaczyli John'a czekającego przed portretem Grubej Damy.
- RACHEL! Chodź, chce ci coś pokazać. - powiedział szybko i głośno John chwytając mnie za nadgarstek i ciągnąc za sobą.
- Ja eee... zobaczymy się w Wielkiej Sali... - powiedziała zaskoczona Rachel do Max'a i innych.
Pobiegli po schodach i John zaczął prowadzić Rachel w nieznanym jej kierunku.
- Gdzie mnie ciągniesz? - spytała z oburzeniem Rachel.
- ZOBACZYSZ! - powiedział wyraźnie podniecony John. - Spójrz.
John wskazał coś za rogiem, lekko się wychylając. Wyjrzałam, zobaczyłam ciemnowłosego mężczyznę o zielonych oczach.
- Kto to? - spytała po chwili Rachel.
- Harry Potter! - powiedział szybko John.
- Co?! - spytała głośno Rachel tak, że echo poniosło się po korytarzu, a John uciszył ją jednym gestem. Usłyszeli kroki w ich stronę.
- Dzień dobry. - powiedział John, patrząc na Harry'ego Potter'a.
- Witam młodzież. - uśmiechnął się do nich. - Nie powinniście być na lunch'u?
- Powinniśmy. - powiedział bez zastanowienia John.
- Chodź John. - powiedziała szybko Rachel.
- Ależ spokojnie. - powiedział Potter. - Z chęcią was poznam. Ja jestem Harry Potter, byłem gryfonem i będę waszym nauczycielem obrony przed czarną magią.
- Jestem John Davis, Ślizgon. - powiedział bez zastanowienia chłopak.
- Jestem Rachel Collins, Gryfonka. - rzekła Rachel.
- Miło było was poznać. - powiedział i chciał już pójść gdy nagle John go zatrzymał.
- Słyszałem, że jest pan wężousty. - powiedział John.
Rachel zarumieniła się i zrozumiała o co chodziło John'owi.
- Byłem. A czemu pytasz? - spytał Potter.
- Ale jak to... był pan? Ja jestem. I tak się składa, że Rachel też. - powiedział bez zastanowienia.
- Daj spokój John, idziemy. - skarciła go Rachel.
- Bardzo ciekawe, ja też byłem Gryfonem, który był wężousty. Pani Rachel jest czystej krwi czy może półkrwi? - spytał Potter.
- Mugol. - powiedziała Rachel. - Ja już muszę iść, do widzenia.
Rachel odbiegła i pobiegła prosto do Wielkiej Sali. Jakimś cudem trafiła i dobiegła na miejsce obok Lusi i Max'a.
- Potter... jest... w... szkole... - wydyszała Rachel.
- Co? Harry Potter? - zdziwiła się jakaś rudowłosa dziewczyna siedząca niedaleko.
- Harry Potter. - powiedziała Rachel. - Będzie nauczał obrony przed czarną magią.
- OJEJU! - krzyknęła z podniecenia Sonia wylewając sok z dyni na obrus. Włosy tym razem przybierały kolor fioletowy.
- Spokojnie. Tylko mini informacja. - powiedziała Rachel i zaczęła jeść sałatkę, schabowy i ziemniaki, popijając sokiem dyniowym. Po lunch'u minęła się z John'em, który rozmawiał ze swoim tym samym kolegą co zawsze. Pobiegli od razu na obronę przed czarną magią. Weszli do klasy i usiedli się w ławkach. Rachel usiadła się z Max'em, Sonia z Alex'em, Lusi zaś z Chris'em Cleveland'em. Wszyscy czekali, aż do klasy wszedł Harry Potter, niektórzy uczniowie szeptali, ale Rachel nie wykazywała żadnego zaskoczenia ani podniecenia.
- Dzień dobry profesorze. - powiedziała chórem klasa.
- Dzień dobry uczniowie. - powiedział Potter. - Witam was na lekcji obrony przed czarną magią, najpierw zapoznam was z tym z czym chcemy walczyć. No więc czarna magia to rodzaj magii zakazany, służy od czynienia zła. Tych którzy zajmują się czarną magią nazywamy czarnoksiężnikami. Obrona przed czarną magią, to przedmiot który ma was nauczyć bronić się przed atakami z ciemnych stron. Kto mi wymieni niektórych znanych czarnoksiężników?
Uczniowie nie pewnie wznosili ręce do góry, Rachel, Sonia i Lusi nie znały nikogo więc nie podniosły rąk do góry, mimo, że cała klasa jednak podniosła ręce.
- Tak, panie...?
- Thomson. - odezwał się Alex.
Rachel spojrzała na niego.
- No więc panie Thomson, kogo pan zna?
- Lord'a Voldemort'a. - odpowiedział pewnie Alex.
- Prawda! Może kogoś innego znacie? - spytał Potter.
Rachel widziała, że Alex coś szepcze Soni na ucho, a a od razu podniosła rękę do góry.
- Tak pani...?
- Grimmie. - powiedziała łagodnie Sonia.
- Panno Grimmie więc co pani powie?
- Bartosz Igielnik. 
- Taak. Dobrze więc, więcej na ten temat znajdziecie na stronie piątej. Proszę na następną lekcję napisać dziesięć wam znanych czarnoksiężników i to co okropnego zrobili. - powiedział Harry Potter.
Reszta część lekcji zajmowało głównie czytanie podręcznika. Lekcja szybko się skończyła, gdy wyszli Rachel i Sonia chwaliły tą lekcję bo wydawała się im najciekawsza. 
- Teraz eliksiry. - powiedziała Lusi.
- Z Ślizgonami. - jęknął Max.
- Nie przypominaj! - powiedziała szybko Sonia. 
Poszli pod klasę eliksirów i czekali tam do końca przerwy, po czym weszli do środka i czekali na nauczyciela. 
- Witam jestem profesor Horacy Slughorn! - powiedział głośno nauczyciel.
- Dzień dobry profesorze. - powitała go klasa.
Rachel znowu zobaczyła Dianę, James'a i Luke'a i wkurzyła się, zobaczyła, że Sonia ujrzała ich też, bo patrzyła z wściekłą miną na nich, a jej włosy robiły się czerwonawe. Lekcja nie była zbytnio ciekawa według Max'a, Alex'a i Rachel. Dla Lusi była nawet ''fajna'' jak to powiedziała, ale dla Sonie był po prostu wspaniały. 
- Fajne te eliksiry. - powiedziała Sonia gdy wychodzili z klasy.
- Świetnie, ja ich nienawidzę. - powiedział Alex.
- Ty niczego nie cierpisz. - powiedziała Rachel. 
- Ludzie, już mamy wolne! - powiedziała Lusi.
- Nie, musimy jeszcze zrobić pracę domową na obronę przed czarną magią bo mamy jutro dwie pod rząd, tak samo eliksiry, trzeba przeczytać cały rozdział w książce... - przypomniał Max.
- Co jutro mamy za lekcje nudziarzu? - spytał Max'a, Alex.
- Pierwsza transmutacja, potem dwa razy eliksiry, lunch, dwa razy obrona przed czarną magią i zielarstwo. - powiedział z pamięci Max. 
- Ja idę od razu do biblioteki odrobić zadania. - poinformowała ich Rachel. 
- Ja też. - powiedział Max.
- My też. - dodały Lusi i Sonia.
- Ja będę w Pokoju Wspólnym. - powiedział szybko znudzony Alex.
Wszyscy czterech poszli do biblioteki i zasiedli przy książkach odrabiając obronę przed czarną magią. Rachel napisała to równie szybko jak Sonia. Max ślęczał nad tym co takiego złego zrobiła
Trauma Szurman. A Lusi po prostu się nie śpieszyło. Rachel i Sonia otwarły w tym czasie podręczniki z eliksirów i zaczęły czytać rozdział, gdy skończyły, Max i Lusi byli w połowie czytania, więc dziewczyny popatrzyły sobie na inne, różne książki z biblioteki, gdy wreszcie skończyli udali się do pokoju wspólnego do Alex'a. 

- Obiecałam Hagrid'owi, że go odwiedzimy, ktoś chce pójść ze mną? - spytała Rachel gdy byli już w pokoju.
- Ja mogę. - powiedział Max.
- Jestem wyczerpana. - powiedziała Sonia. 
- Nie tylko ty. - dodała Lusi. 
Rachel spojrzała na Alex'a.
- Nie licz na mnie. - powiedział od razu. 
- Najwyżej pójdziemy sami. - powiedział Max śmiejąc się z Soni która już drzemała na sofie. 
Rachel poszła z Max'em na błonia gdzie było bardzo ciepło. Doszli wreszcie do chatki Hagrid'a na skraju lasu i zapukali w wielkie drzwi. 
- Kto tam?! - krzyknął głos zza drzwi.
- To ja Rachel! - powiedziała.
- Proszę wejść. - powiedział uprzejmie otwierając im drzwi i uśmiechając się szeroko. - A gdzie tamci przyjaciele? 
- Zmęczeni. - powiedziała uśmiechając się Rachel.
- Jestem Max, Max Jackson. - powiedział nie pewnie Max i poprawił sobie okulary. 
- Miło poznać. Usiądźcie. - powiedział Hagrid.
Rachel i Max usiedli na wysokich krzesłach, od razu podszedł do nich pies Hagrid'a.
- Pies wabi się Kieł. - powiedział Hagrid szykując herbatę i wlewając ją do wielkich kubków.
- Ładny pies, od zawsze uwielbiałam zwierzęta. - powiedziała Rachel. 
- Ja też. - dodał Max.
- Miło słyszeć. - powiedział Hagrid. - Jak podobał się wam pierwszy dzień w szkole?
- Świetny był. - powiedział Max. - Pierwsza lekcja najlepsza, latanie. 
- Tak, było genialnie. - dodała Rachel. - A obrona przed czarną magią i zaklęcia były niesamowite. Eliksiry nie przypadły mi do gustu. 
- Heh. - zaśmiał się Hagrid. - Ja jestem nauczycielem od opieki nad magicznymi stworzeniami! 
- Miło słyszeć, że będzie nas uczył ktoś tak uprzejmy jak pan. - powiedział Max.
- Oj tam, oj tam. - zaczerwienił się Hagrid.
Max napił się herbaty, Rachel także. Kieł położył pysk na nogach Max'a. 
- Dobry piesek. - powiedział Max.
- Ma już swoje lata, staruszek. - powiedział Hagrid. 
- Ojej, zapomniałem o tym, że jest trening quidditcha, chciałem to widzieć. - powiedział Max.
- Nie przejmujcie się możecie iść, wyślę wam kidy indziej sowę. - powiedział Hagrid i pożegnał ich. 
Max i Rachel rozmawiali o quidditchu przez całą drogę do stadionu. 
---
Zmęczona.
Rozdział chyba ciut za długi.
Dobranox.
21:45

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz