środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 18. - Noc Duchów

Udali się w ciszy do dormitorium. Kilka tygodni minęło i wreszcie wydarzyło się coś interesującego. Krążyły pogłoski, że trójka starych przyjaciół (Harry, Ron, Hermiona), zwanych złotym trio, rozwikłali kto mógł stać za atakiem na chłopaka. Dzisiejszego wieczoru była Noc Duchów, wiele srebrzystych postaci kręciło się po zamku, czyli tak jak zwykle, ale dziś wydawało się, że na prawdę sporo duchów pojawiło się w zamku. Uczniowie mieli udać się do Wielkiej Sali na ucztę. Lecz wielka piątka siedziała w Pokoju Wspólnym leniwie odrabiając pracę z obrony przed czarną magią. Nawet Rachel i Sonia, które uwielbiały obronę przed czarną magią, siedziały na podłodze opierając się o kanapę na której siedziała reszta przyjaciół. Rachel była półprzytomna, powoli zasypiała. Nagle poczuła zimno spływające jej po twarzy, otworzyła nagle oczy i otrzepała się.
- Co ci odwaliło? - spytała Rachel.
- To na przebudzenie, zaraz mamy iść do Wielkiej Sali na ucztę a ty wyglądasz jakbyś leżała w trumnie przez kilkanaście lat. - powiedział Alex odkładając butelkę z wodą na stolik.
Rachel rzuciła mu gniewne spojrzenie i z powrotem położyła głowę na rękach. Sonia jeszcze spała w takiej samej pozycji jak wcześniej Rachel. Rachel spojrzała znacząco na Alex'a i na Sonię, jakby pytając czemu jej tego nie zrobił. A on tylko wzruszył ramionami i szturchnął Sonię.
- Świetnie, mnie mogłeś też tak obudzić. - powiedziała Rachel.
- Ciebie się nie dało. - odgryzł się gdy Sonia zaczynała się budzić.
Lusi zaś oglądała tę scenę z fotela, który stał obok.
- Gdzie Max? - spytała po chwili Rachel.
- Poszedł już na wielką salę. - powiedziała obojętnie Lusi.
Wszyscy wstali, dziewczyny udały się do dormitorium zostawiając Alex'a samego. W dormitorium wszystkie się uczesały, ponieważ wyglądały jakby na głowie miały gniazda. Rachel założyła szkolną szatę i wyszła pierwsza z dormitorium, po chwili jednak wyszły Sonia i Lusi. Alex siedział na fotelu czekając na dziewczyny.
- No dobra, czy już wreszcie możemy iść? - spytał Alex.
- Tak. - powiedziała Sonia wystawiając mu język.
Wszyscy udali się szybko do pięknie przystrojonej Wielkiej Sali. Dookoła stały dynie z różnymi minami. Latających świeczek więcej przybyło, było dużo pajęczyn i pająków. Gdzieniegdzie były także nietoperze. Rachel spojrzała do góry, na sufit, który pokazuje pogodę, by sprawdzić jak jest. Było mgliście co dodawało atmosfery. Sonia patrzyła dookoła z otwartą szeroko buzią.
- Ale to piękne. - powiedziała szybko Lusi.
Nawet Alex nie krył zaskoczenia. Rachel spojrzała na wszystkie stoły; Ślizgonów Krukonów, Gryfonów i Puchonów. Wszystkie miejsca były prawie zajęte. Po chwili ujrzała Max'a siedzącego i czekającego na nas przy stole Gryfonów.
- Jesteście! - powiedział.
Czwórka przyjaciół usiadła przy stole.
- Rachel! Mam mega nowiny. Wiesz, że Albus, ten Potter o rok starszy od nas w przyszłym roku będzie chciał się starać o pozycję szukającego? - powiedział nieco wkurzony Max.
- To syn Harry'ego Pottera? - spytała Sonia włączając się do rozmowy.
- Taak. - powiedział Max.
- To.. fajnie? Że będzie się starać? - spytała Lusi.
- Nie! Okropnie! - powiedział zły Max.
- Myślałam, że chcesz być ścigającym... - powiedziała nieco zdziwiona Rachel.
- A ja myślałem, że ty będziesz chciała zostać szukającym... - powiedział Max. - Musimy cię raz sprawdzić, w następną lekcję latania może co? A ty Sonia byłabyś idealna do ścigającego. Będziemy sobie latać gdy nasza nauczycielka będzie musiała zaprowadzić do skrzydła szpitalnego jednego rannego...
- Co? - spytała Rachel. - Jakiego rannego?
Max spojrzał na Alex'a. A on wytrzeszczył na niego oczy.
- Chyba śnisz. - powiedział Alex.
- No weź... Proszę! - powiedział błagalnie Max.
- A czemu nie Lusi? - spytał zirytowany Alex.
- No prosimy! - powiedzieli jednocześnie Sonia i Max.
- Eh... I tak nie mam wyjścia co? - spytał Alex.
- Nie. - powiedziała uśmiechając się złośliwie Sonia.
- No dobra. - powiedział z rezygnacją Alex.
Rachel i Sonia przytuliły do siebie Alex'a dziękując mu za to.
- Czekajcie. - przerwała im Lusi. - Pod nieobecność nauczycielki nie wolno latać.
- No i...? - powiedział Max patrząc na podłogę jak niewinny.
- Gdzie się podział ten Max co siedział i zakuwał bez przerwy. - powiedział Alex.
- Jeszcze jest taki Max, ale dla quidditcha wszystko. - powiedział pewny siebie Max.
- No nieźle. Ale możecie za to oberwać. - powiedziała Lusi.
- Słusznie, ale nie chcę by Potter zajął miejsce szukającego w następnym roku. - usłyszeli za sobą głos, zimny głos. Rachel odwróciła głowę i zobaczyła Scorpius'a Malfoy'a, przyjaciela John'a.
- Daruj sobie. - powiedziała Lusi. - Ciekawe kto u was jest szukającym.
- U nas? U nas szukającym jest nie kto inny jak John Davis. Ja otóż to jestem ścigającym. - uśmiechnął się drwiąco.
- Ślizgoni zwykle nie rozmawiają z Gryfonami, a czemu akurat ty to robisz? - spytał z ironią Alex. - Chcesz na nas nakapować McGonagall?
- Polubiłem waszą piątkę, więc nie zepsuj tego. John też jest bardzo, jakby to ująć... zainteresowany wami. - powiedział Scorpius i podszedł bliżej. Inni Gryfoni patrzyli na niego jak na wielkiego pająka.
- Chcę was zobaczyć w akcji. Quidditch to nie gra dla malutkich dziewczynek. - powiedział Scorpius tak blisko ucha Soni i Rachel, że poczuły jego ciepły oddech. Po chwili odszedł.
- Ślizgoni coraz częściej rozmawiają z Gryfonami. - powiedział Chris, który słuchał od początku rozmowy. - Stary Davis gada coraz częściej z Rachel i Sonią, a teraz Malfoy.
- Yyy... Z nami? - spytała Sonia. - Mnie w to nie mieszaj Rachel jest za tym by pogodzić obydwa domy, i to ONA z nim rozmawia!
- Ucisz się. - powiedział Alex.
- No dobra. - powiedziała Sonia.
Lusi spojrzała na Rachel i przewróciła oczyma. Sonia gdy Alex ją o coś poprosił była..uległa. A to nie było normalne, zwłaszcza jeśli chodzi o Sonię.
- Cześć Collins i Grimmie. - usłyszały kolejny ślizgoński głos za plecami. Rachel przewróciła oczyma i wypuściła powietrze z ust. Odwróciła się nagle i ujrzała John'a Davisa.
- Znowu... Ślizgoni... - powiedział przez zaciśnięte zęby Alex.
- Też się cieszę, że cię widzę Thomson. - warknął John.
- Ej, bez takich mi tu. - powiedziała Sonia.
- Spokojnie. - uśmiechnął się do niej. - Chcę pogadać z Collins na osobności.
- A jest to coś ważnego? - spytała znudzona Rachel.
- Bardzo. A teraz chodź. - powiedział John, chwycił Rachel za ramię i pociągnął w stronę wyjścia, za nim poszedł Scorpius. Rachel pomachała swoim przyjaciołom i poszła za nim wkurzona.
- Czego znowu chcesz? - spytała zdenerwowana Rachel.
- Powiedziałem mu o waszych planach. - powiedział Scorpius.
- No i? Co wam do tego...
- Ej, to nie jest dobry pomysł. Ale... posłuchaj, chcemy cię sprawdzić, na boisku od quidditcha. Jak grasz i w ogóle... - powiedział John. - Skoro tak ci zależy, skoro tak zależy twojemu chłopakowi...
- Max to nie mój chłopak. - warknęła Rachel.
- Dobra, dobra. Do rzeczy. Wymusimy od nauczycieli boisko do ''treningu'' quidditch'a na sobotę. Zabronimy przychodzić. Ty, Jackson i Grimmie pójdziecie z nami i tam sobie polatacie...
- Niezłe. - powiedziała lekko przekonana Rachel. - Ale... czemu mi pomagacie?
- No... I tak musiałem ci się jakoś odwdzięczyć za ten nos... A Scorpius... - urwał John bo dostał od Malfoy'a w twarz. - Ała. Za co? - spytał.
- Nie ważne. - warknął.
Rachel przytuliła na szybko obydwóch na znak, że bardzo ucieszyła się z tego, że chcą jej pomóc. ''Chyba na prawdę będę się starała pogodzić obydwa domy.'' - pomyślała Rachel i weszła z powrotem do Wielkiej Sali. Na stołach już były stosy jedzenia, przeróżne słodycze, od czekoladowych żab do piegusków i kokosowych kości.
- Co od ciebie chcieli? - spytała Lusi.
Rachel opowiedziała im wszystko co tam zaszło, pomijając wątek z chłopakiem i przytulasem.
- Świetnie. - powiedziała Sonia zjadając czekoladową żabę.
- Czyli nie będę musiał być rannym? - spytał Alex, a gdy odpowiedzieli, że nie musi, to odetchnął z ulgą. Rachel przegryzała pieguska gdy nagle do Wielkiej Sali wpadł Ron Weasley, Hermiona Granger i Harry Potter. Biegli szybko przez salę, Potter coś powiedział cicho McGonagall a ta krzyknęła:
- WSZYSCY NIE MAJĄ RUSZAĆ SIĘ Z WIELKIEJ SALI. DZIŚ SPĘDZICIE NOC TUTAJ! - krzyknęła i wybiegła za złotą trójką. Kilka nauczycieli pobiegło za nimi. Tylko Flitwick został razem z Neville'm Longbottom'em - nauczycielem zielarstwa.Wielką Salę przeszły głośne pomruki i krzyki.
 - SPOKÓJ! - krzyknął Longbottom. - Robimy to co kazała pani McGonagall! My z panem Flitwick'iem usuniemy stoły jak tylko się najecie.
Flitwick machnął różdżką i nie wiadomo z kąd pojawiło się killkadziesiąt śpiworów i piżamy. Rachel, Lusi, Sonia i Max siedzieli cicho, Alex wpychał do torby, którą zabrał, jak najwięcej słodyczy na noc. Gdy wszyscy się najedli lub tak jak Alex pochowali jedzenie do toreb, Flitwick usunął stoły i nagle zrobiło się przeraźliwie pusto. Flitwick rozkazał dziewczynom przebrać się w pokoju do którego wejście znajdowało się w Wielkiej Sali. Gdy one się przebrały chłopcy również przebrali się w piżamy, ale w Wielkiej Sali. Każdy brał po śpiworze i szukał jak najlepszego miejsca. Rachel, Lusi, Sonia, Max i Alex nie mogli znaleźć miejsca, w końcu musieli iść na stronę Ślizgonów. Cała piątka nie chętnie się na to zgodziła. Nie tylko oni musieli tam iść. Jeszcze jedna Gryfonka się z nimi zabrała, przedstawiła się jako Kate Cullen. Znaleźli miejsce w rogu, rozłożyli się i położyli. Zajadali się jeszcze pieguskami i czekoladowymi żabami z torby Alex'a. Na ich nieszczęście obok rozsiadła się dwójka Ślizgonów.
- Och, prześladujecie nas? - spytała z ironią Sonia.
- Kim oni są? - spytała Kate.
- John Davis i Scorpius Malfoy. - powiedziała Rachel nie odwracając wzroku od podłogi. John wepchnął się między Sonię a Rachel, a Scorpius między Kate a Rachel.
- Mogę pieguska? - spytał Malfoy.
- Nie. - powiedział Alex.
Rachel zabrała z torby trzy pieguski i podarowała je Malfoy'owi.
- Dzięki Collins. - powiedział i zaczął się obżerać pieguskami. John nawet się nie odezwał przez większość czasu i zasnął najwcześniej. Malfoy jednak czuwał, i chyba czuwał najdłużej. W końcu Kate zasnęła na ramieniu Alex'a, co nie specjalnie się spodobało Soni więc zgniotła pieguska. Lusi zasnęła zaś na Max'ie który opierał się o Alex'a. Alex zawalony przyjaciółmi zasnął. Najdłużej czuwali Sonia, Rachel i Scorpius.
- Nie zaśniecie? - spytał cicho z ironicznym uśmieszkiem Scorpius.
- Nie ufam Ślizgonom. A mnie otoczyliście... więc raczej poczekam aż ty zaśniesz. - powiedziała cicho Rachel.
- Nie chcę się obudzić jutro z szczurzym ogonem... - powiedziała cicho Sonia.
- Macie wyobraźnię idealną, ale ja będę czuwać całą noc potajemnie, może będą o czymś gadać, a jak coś to cię szturchnę Rachel. Najbardziej ufam tobie, Soni i John'owi, do reszty nie jestem przekonany. - mówił cicho Malfoy.
- Jak chcesz. - ziewnęła Sonia i położyła się, a w jej ślad poszła Rachel.
Po chwili spały jak zabite.

---
 Dobranox.
 22:30

6 komentarzy: