wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 29. - ''Przez kłamstwa.''

- I jak? - spytał John.
- Znalazłem ją, a właściwie ona mnie. Skręciłem przez nią kostkę gdy wychodziła zza obrazu czarnego wilka. - powiedział szarooki blondyn.
- Co? Jaki obraz? Jaki wilk?! - pytał John.
- No cóż, wiele do opowiadania. - powiedział Scorpius. - A ja sam wszystkiego nie wiem.
Rachel siedziała między nimi.
- Po co uciekłaś? - spytał John.
- Chciałam odpocząć od ludzi. Powinnam się cieszyć z tego co słyszałam, bo w końcu nie jestem szlamą tylko czarownicą półkrwi, no ale...
- Ej, ej, ej. Przystopuj. - powiedział John. - Jak to nie jesteś szlamą?
- Ojeju. Nie chcę mi się tego tłumaczyć, spałam na trawie za obrazem, jestem mega zmęczona.
- Czy ty się dobrze czujesz? Jaka trawa? - spytał Scorpius.
- Kiedy indziej wam to powiem. A teraz idę po panią Pomfrey. - powiedziała Rachel wstając ale po chwili jednak jeszcze się na chwilę zatrzymała. - Ale mam jeszcze jedno pytanie.
- Hmmm? - spytał John.
- Co ty u licha robisz w skrzydle szpitalnym? - spytała Rachel.
- No... Musieliśmy coś wykombinować, żeby dojść do tego czemu zwiałaś. - powiedział Scorpius.
- Ehem... No i wymyśliliśmy gadkę, że mam omamy i drę się, że to pielęgniarki wina, że zniknęłaś. A potem Scorpius powiedział, że może mi się zrobi lepiej jak pani opowie jak było na prawdę. No to powiedziała co robiła od czasu gdy przyszła tu McGonagall i trójca, w składzie Hermiona, Ron i Harry, potem powiedziała, że po tej rozmowie zniknęłaś. I Scorpius pobiegł do... No właśnie do kogo?  - spytał John patrząc na Scorpius'a.
- No do Weasley'a. Powiedział mi. Poszedłem i zdałem się na instynkt. - powiedział Scorpius.
- No cóż. Więc dzięki wielkie, ale muszę się zmywać powiadomić pielęgniarkę, że wszystko jest dobrze i Scorpius skręcił sobie kostkę. - powiedziała Rachel i pobiegła do gabinetu pielęgniarki.
- Dzień dobry, pani Pomfrey, Scorpius... - zaczęła Rachel ale nie było dane jej dokończyć bo pielęgniarka, aż krzyknęła.
- O matko! Dziecko drogie! Nie uciekaj już tak więcej! Teraz się połóż a ja zawiadomię dyrektorkę! - mówiła pani Pomfrey.
- Ale pani Pomfrey! Scorpius ma skręconą kostkę, niech pani mu pomoże. - powiedziała Rachel.
- Skręcona kostka? To może poczekać, chyba, że mocno boli, to zostanę. - powiedziała pani Pomfrey.
- Taak, strasznie go boli. - kłamała Rachel, by tylko pielęgniarka zajęła się Scorpius'em. Wolała nie zaczynać tak prędko rozmowy z dyrektorką, tym bardziej, że była nią McGonagall.
- To zajmę się nim. - powiedziała pani Pomfrey.
Pani Pomfrey wyleciała z gabinetu a za nią Rachel.
- Boli kochanieńki? - spytała pani Pomfrey.
- Nie... Eee To znaczy taaak, bardzo. - powiedział Scorpius widząc minę Rachel zza pleców pielęgniarki.
- To zajmiemy się tobą. I żeby było jasne. Wy trzech zostajecie tu jeszcze jeden dzień. - powiedziała głośno i wyraźnie pani Pomfrey.
Rachel położyła się na jednym z łóżek obok John'a. Momentalnie zasnęła.

~*~*~*~

Obudziła się wieczorem.
- Śpicie? - spytała Rachel.
- Nie, tylko tak sobie leżymy, mamy zamknięte oczy i jesteśmy nieobecni duchem. - zironizował Scorpius przekręcając się na drugi bok.
- A tak na poważnie? - spytała Rachel.
- No dobra, nie możemy spać. - powiedział John za Scorpius'a.
- Ja dopiero się obudziłam. - powiedziała Rachel.
- Wiemy. - mówił Scorpius. - Przez cały czas chrapałaś.
- Ha-ha. A tak na poważnie? - spytała Rachel.
- No przecież jasne, że nie. - powiedział Scorpius.
Nagle do pomieszczenia wpadła szóstka osób.
- Do jasnej... Co tu się dzieje? - spytał John.
- Przyszliśmy...bo... dowiedzieliśmy... się, że... znaleźli cię. - wydyszała Sonia.
- Ej, a my jesteśmy niewidzialni?! - spytał Scorpius.
- No cześć. - powiedziała Lusi.
- Heej. - przywitali się Ślizgoni machając każdemu ręką, ale przy Albusie się zatrzymali.
- A on co? - spytał John.
- Też jest w waszej bandzie? - spytał Scorpius.
- A żebyś wiedział. - prychnęła Kate.
- Wiecie co... Wymyślę każdemu jakieś przezwisko, będzie fajnie, i tak mi się już nudzi. - powiedział John.
- Ja chce wymyślać! - krzyknął Scorpius.
Ślizgoni zaczęli się wykłócać, a Rachel kontynuowała rozmowę.
- Co tam u was? - spytała.
- CO TAM U WAS?! Kobieto! Martwiliśmy się! - wykrzyczał Alex.
Rachel gdy oprzytomniała, i dowiedziała się kto to powiedział zrozumiała, że musiała ich nieeeźle przestraszyć skoro Alex się o nią martwił.
- Aż tak bardzo? - spytała Rachel i spojrzała na pozostałych.
- Nawet nie wiesz... - powiedziała Lusi.
- No dobra, ale miałam powód. - powiedziała Rachel.
- Chodzi o to, że podobno nie jesteśmy mugolskiego pochodzenia? - spytała Sonia.
- Cooo? - spytał Max.
- Zapomnieliśmy wam powiedzieć z Lusi. No przepraszam, ale teraz zadałam pytanie i czekam na odpowiedź. - powiedziała Sonia.
- Tak. Przecież mnie znasz, wiesz, jak nienawidzę kłamstw. Nie rozumiem czemu tego nam nie powiedzieli wcześniej. - powiedziała Rachel.
- Tak. Podchodzi do ciebie McGonagall i gada: ''Panno Collins informuję panią, że nie jest pani mugolem i przez cały czas panią okłamywaliśmy.'' - wtrącił się John świetnie naśladując głoś McGonagall.
- No cóż. Tak czy inaczej nie mogę uwierzyć.
- Noo. Ja też. - powiedziała podekscytowana Sonia. - Jest! Jestem czarodziejką i do tego czystej krwi!
- Czysta? - spytał John.
- Rachel i Lusi są półkrwi. - powiedziała Sonia.
- To wyjaśnia sprawę z metamorfomagią... Tego tak po prostu nie możesz odziedziczyć po jakimś starym przodku, musi to być taki ktoś jak ojciec czy matka. - powiedział Max.
- Ale moja mama nie zmienia koloru fryzury czy oczu gdy się wścieka lub smuci. - powiedziała Sonia.
- Czekaj, czekaj... - powiedziała Rachel po czym się zamyśliła. - Na twojego ojca zostało rzucone zaklęcie Obliviate.
- To może także zapominając o swych mocach utracił zdolność metamorfomagii? - spytał Scorpius.
- Tylko potężny czarodziej mógłby to spowodować. - powiedział Max.
- Ale nadal czegoś nie rozumiem. - powiedziała Rachel.
- Czego? - spytał Albus, który na początku stał w cieniu.
- Ty się zamknij, dorośli rozmawiają. - warknął John.
- Dlaczego nasi, dziadkowie... pradziadkowie... nie chcieli by ich dzieci wiedziały cokolwiek o tym, że są czarodziejami? Przecież moi przodkowie byli ze Slytherinu! A znając Ślizgonów, to by była ostatnia rzecz jaką by chcieli.
- Dzięki Rachel. Bo nas tu w ogóle nie ma. - powiedział Scorpius.
- Może to... A ile wasi dziadkowie by mieli teraz lat? Tak na oko. - spytał Max.
- Chyba tak między 80 a 90. - powiedziała Lusi.
- No tak. - przyznały Rachel i Sonia.
- A wasi rodzice ile mają teraz lat? - spytał Max.
- Około czterdzieści? - spytała Sonia.
- Tak. - powiedziała Lusi.
- To jest przecież jasne. Żyli w strachu przed Voldemort'em. - powiedział John.
- To już wyjaśnione. - powiedziała Rachel.
- My już pójdziemy, mijaliśmy panią Pomfrey na korytarzu, chyba szła do McGonagall. - powiedziała Kate. Wszyscy szybko wyszli i w skrzydle została sama Gryfonka z dwoma Ślizgonami.
- Jakby ktoś na pierwszym roku mi powiedział, że będę leżeć w skrzydle szpitalnym, bo ''uratowałem'' pewną Gryfonkę i na dodatek ją przytuliłem, to wysłałbym go na leczenie do Świętego Munga. - powiedział Scorpius przez co Rachel mimowolnie parsknęła śmiechem.
- Przytulałeś Rachel? - spytał John który po chwili zaczął się śmiać bez opamiętania.
Rachel rzuciła poduszką w jego twarz i wystawiła język gdy na nią spojrzał.
- Przegięłaś. - powiedział John. - Mam ci znowu złamać nos?
- Nie złamałeś mi go, nie jesteś na tyle silny, tylko mi go obiłeś. - powiedziała Rachel.
- Wszystko jedno i tak pożałujesz. - powiedział John, wziął poduszkę którą w niego rzuciła i wstał.
- Scorpius! Pomocy! - powiedziała Rachel gdy John zaczął ją okładać poduszką po twarzy.
- Przepraszam ale tymczasowo nie jestem w stanie chodzić. - powiedział Scorpius i po chwili bardziej się rozłożył na swoim łóżku.
Usłyszeli kroki. Zapewne McGonagall i Pomfrey. John odskoczył do swojego łóżka, a Rachel  wzięła swoją poduszkę i szybko się na niej położyła. Po chwili drzwi się otworzyły i wleciała McGonagall.
- Panno Collins, proszę natychmiast mi wytłumaczyć czemu pani uciekła! - rozkazała McGonagall.
- Przez kłamstwa. - powiedziała Rachel.
---
W ostatnich rozdziałach miałam sporo błędów. Poprawiłam je oraz oznajmiam, że postaram się nie robić już takich głupich błędów. ;)
Zapowiada się sylwester u Lusi z Sonią i Kate a chłopaków nie zaprosimy? xd
17.30

2 komentarze:

  1. Nie, nie, nie, po moim trupie!!!!!! No co ty se myślisz przycież będziemy ich obgadywać!!!!! Hihihihihihihi :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać tego sylwestra.....
    Lusi zgadzam się z tobą.........

    OdpowiedzUsuń