niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 24. - Szafa

Rachel spojrzała wściekła na Dianę, James'a i Luke'a, którzy stali tuż przy wejściu do Pokoju Życzeń.
- O, kogo my tu mamy... - powiedziała Diana. - Dokończmy to co mieliśmy zrobić w pociągu. Bierzcie ją i chodźcie za mną.
Luke i James chwycili mocno Rachel, mimo, że ta próbowała się im wyrwać.

~*~*~*~

Królik - Scorpius próbował bez skutku wyrwać się z rąk John'a.
- Jaki słodki, króliczek Scorpius Malfoy. - mówił John.
- Nerwowy. - powiedział Alex.
- Normalnie to by się tak nie zachowywał. - prychnął John.
- Odczaruj go. - powiedziała Kate dusząc się ze śmiechu z Lusi, Sonią, Max'em i Alex'em.
- Oj czemu tak od razu? - spytał John.
- Proszę, bo nie mogę wytrzymać ze śmiechu. - powiedziała Lusi.
John machnął różdżką i mruknął jakieś zaklęcie i nagle Scorpius powrócił do swojej normalnej postaci. Pierwsze co chciał zrobić to rzucić na Sonię jakieś zaklęcie, ale potem się ocknął.
- LUDZIE! WY ŚLEPI BEZMÓZGOWCY! RACHEL WYSZŁA Z TĄD DOBRE DZIESIĘĆ MINUT TEMU! - warknął głośno Scorpius.
- No nie... - powiedział Max.
- CHODŹCIE CO SIĘ TAK GAPICIE?! - warknęła Sonia.
Wszyscy wybiegli z pomieszczenia rozglądając się za Rachel.
- Jej torba... - powiedział John i podniósł plecak Rachel z podłogi.
- Dziewczyny, jak sądzicie gdzie ona mogła pójść? - spytał Alex.
- Potrzebowała trochę luzu...Hmm. Dobierzmy się w pary. - powiedziała Sonia. - Albo ja to lepiej zrobię. Lusi i Max pójdą do biblioteki jej szukać. Ja i Kate idziemy do jej dormitorium. John i Alex pójdą przeszukać klasy. Scorpius każdą łazienkę bez wyjątku.
- Więc ja sam? -spytał Scorpius.
- Jesteś doświadczonym czarodziejem, dasz sobie sam radę. - powiedziała Sonia. - NO RUSZAĆ SIĘ!
John i Alex pobiegli w kierunku pierwszej lepszej klasy, byli najszybsi z tamtego towarzystwa więc dlatego dostali najwięcej do sprawdzenia. Klasa po klasie i nic. Nic! Wszędzie pustka!
- Co teraz? - spytał Alex.
Nagle wpadli na Sonię i Kate.
- Macie coś? - spytał John.
- Nie... A wy? - spytała zmartwiona Sonia.
- Też nie. - powiedział Alex.
- Nie no! Po prostu świetnie. - warknął John. - Sonia leź po jakiegoś Krukona i spytaj się czy nie jest gdzieś w ich Pokoju Wspólnym jakaś Gryfonka, wyjaśnij, że jest w niebezpieczeństwie. Kate pobiegnie po jakiegoś Puchona i zrobi to samo. Alex przeszuka jeszcze raz Pokój Gryfonów, a ja polecę do Ślizgonów.
- Dobra. Widzimy się przy Wielkiej Sali. - powiedział Alex.
John pobiegł szybko do lochów prosto do Pokoju Wspólnego. Ona musi gdzieś być. - powtarzał sobie w głowie. Minął swojego brata z pokiereszowaną twarzą i rzucił pytające spojrzenie.
- Wiem czego szukasz ale nic ci nie powiem. Z resztą sam się przekonasz o tym prędzej czy później. - rzekł James i uśmiechnął się chytrze, zanim John zdążył się zorientować co on powiedział, zniknął w tłumie uczniów. John pobiegł dalej, skorzystał z okazji, że w Pokoju Wspólnym Ślizgonów nie ma żywej duszy bo wszyscy poszli na klub pojedynków, więc przeszukał, każde dormitorium, starał się także wejść do  dziewczęcego ale nie udawało mu się bo za każdym razem schody zapadały się w zjeżdżalnie. To koniec. - myślał. - Gdzie ona może być? Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. Idę do Potter'a i sprawa się wyjaśni. Gdy skończył swoje rozmyślania pobiegł jak najszybciej mógł do Harry'ego Pottera, który był w Wielkiej Sali. Nagle wpadł na Sonię i Alex'a.
- Znalazłeś coś? - spytała Sonia z nutą nadziei.
- Nie. Chodźmy do Potter'a. - powiedział krótko John.
Trójka pobiegła do Pottera i powiedziała w skrócie o co chodzi, co się dzieje i co od niego chcą. Potter zawołał ich do swojego gabinetu, a klub pojedynków zaczęła prowadzić Hermiona.
- Jak mogłem być tak głupi i nie zauważyć tego. - mówił Potter gdy już byli w jego gabinecie i wyjął jakiś kawałek pergaminu i przyłożył do niego różdżkę. - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Wszyscy patrzyli z zaciekawieniem na mapę, Potter zaczął ją rozwijać i przeglądać.

 ~*~*~*~

Strasznie ciasno, ciemno, niewygodnie... wszystko boli, cała poobijana i związana gdzieś w ciemnym pomieszczeniu.

~*~*~*~

- Na brodę Merlina... Jak ona się tam dostała?! - prawie wrzasnął Harry.
- Gdzie jest? - spytali Alex, Sonia i John jednocześnie.
- W którymś z Ślizgońskich chłopięcych dormitoriów, spójrzcie. - powiedział Harry.
- W moim! - wrzasnął John. - Ale... Ja... Kurczę! Byłem w każdym dormitorium, tylko nie w swoim własnym! Jaki ze mnie debil!
- Potwierdzam. - mruknął Alex.
- Idę po nią. - warknął John.
Wybiegł z gabinetu nie zważając na krzyki przyjaciół i nauczyciela. Pobiegł prędko do swojego dormitorium. Otworzył szafę a z niej wyleciała związana Rachel.
- Ał... - jęknęła.
- RACHEL! Jak ty mogłaś nam zwiać? Przegapiłaś zabawę z króliczkiem Scorpius'em. - roześmiał się John.
- Zamknij się i mi pomóż. - powiedziała zmęczona Rachel.
- Wolę cię związaną. Przynajmniej nie zwiejesz. - powiedział John i usiadł obok Rachel. - Czemu ty żeś zwiała? Przestraszyłaś się? A kto ci to wszystko właściwie zrobił?
- Zwiałam bo chciałam. Można tak powiedzieć. To wszystko zrobiła mi Diana, a dokładniej twój brat i Luke, ale nie myśl, że się dałam, uszkodziłam im trochę twarze. - powiedziała Rachel.
- Widziałem James'a. Szczerze wyglądał okropnie.
- To chyba nie widziałeś Luke'a. - prychnęła Rachel. - Ach... To boli...
- Czemu tym mówisz?
- Emmm? 
- Uspokój się Rachel bo mi tu zaczynasz gadać mową węży. Zabiorę cię do pani Pomfrey.
- Nie dasz rady. - syknęła.
- Dam radę. - powiedział John i odwiązał Rachel.
- Boli.
- Wiem. Chodź, spróbuj się podnieść.
- Nie daje rady. A ty nie dasz rady mnie unieść. - syknęła Rachel próbując bezskutecznie wstać.
Nagle do dormitorium wszedł na luzie Scorpius. Patrzył na John'a i Rachel i tak w kółko.
- Uhm, widzę, że cię znaleziono. - powiedział obojętnie.
- Poproś go o pomoc. Nie mogę przestać. 
- Heh. Nie tylko on umie mówić mową węży. - syknął Scorpius.
- Zamknij się i mi pomóż. - rzekł John.
- Hmm. Chyba gdzieś to już słyszałam. - warknęła Rachel.
- A cicho siedź. - powiedział nieco zdezorientowany John. - A właściwie ty tu robisz Scor? Już po lekcjach obrony w Wielkiej Sali?
- Tak. Zaraz się tu wszyscy zejdą. Lepiej się pośpieszmy. - powiedział Scorpius.
- I mówisz nam to teraz?! - warknął John.
- Aghr... Po-omuszcie wre-eszcie. 
Scorpius i John podnieśli Rachel gdy nagle do pokoju wparował ojciec Scorpius'a.

---
Ciąg dalszy nastąpi. :3
To tyle. Taka wena twórcza. Moja przyjaciółka od błędów pewnie znajdzie ich tutaj sporo
Tak do ciebie mówię Lusi.
PS. Sonia pewnie już śpi. xd
Dobranox!
22.33 

1 komentarz: