niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 26. - Obraz z czarnym wilkiem

Rachel obudziła się w środku nocy i zamrugała kilka razy, na początku nie wiedziała czemu tu jest, lecz nagle jej się przypomniało. Westchnęła i przekręciła się na drugi bok, nie czuła już bólu, te leki są na prawdę dobre. Nie była zmęczona, nie chciała spać więc wpatrywała się w ciemność aż nagle usłyszała kroki i otwieranie drzwi. Szybko zamknęła oczy udając, że śpi.
- Biedak, dobrze, że żyje... Pan Cleveland był bardzo podrapany, jednak już wiemy, że ten zabójca to animag, a może się zmieniać w sowę. - mówił znajomy jej głos Potter'a.
- A więc ten wąż co rozmawiał z panną Collins mówił prawdę? - spytała przerażona McGonagall.
- Najwidoczniej. Ale co ma znaczyć to, że nie są mugolami? - spytał po chwili Ron.
- Ona i jej przyjaciółki mieli w rodzinie czarodziejów, same o tym nie wiedzą. Panna Collins miała w rodzinie czarodziei. Jej pradziadkowie uczyli się w Hogwarcie, trafili do Slytherin'u tak samo jak ich córka, czyli babcia panny Collins. Jej syn został zamordowany, a jego żona nic nie wiedziała o zdolnościach męża. Tak się składa, że kuzyn mamy Rachel też uczęszczał do Hogwartu. Rachel jest czarownicą półkrwi. Panna Grimmie zaś jest czystej krwi, jej dziadek postąpił tak jak babcia Rachel. A jest czysta bo jej matka ożeniła się nieświadomie z czarodziejem na którego dziadek Soni rzucił zaklęcie Obliviate by nie powiedział nic jego córce, a następnego dnia zaginął zadrapany bardzo mocno przez sowę i zagryziony przez psa, zapewne animagów. Lusi miała nieco podobną sytuację, ale jest półkrwi. Na jej ojca zostało rzucone zaklęcie Obliviate przez jego rodziców. - wytłumaczyła McGonagall. Rachel zaś przygryzła sobie wargi i puściła kilka łez. Nagle przypomniała sobie o William'ie i jego patronusie - sowie.
- To jest bezprawny animag, nie ma nikogo zapisanego w ministerstwie kto mógłby zamieniać się w sowę. - nagle weszła Hermiona. Nagle Rachel wstała bo bała się usłyszeć więcej wymknęła się najciszej jak umiała otwartymi przez Hermionę drzwiami, a to, że było ciemno nikt jej nie zauważył. Czemu oni ukrywali to przed nimi? - zastanawiała się, chciała się rozpłakać ze szczęścia i ze smutku jednocześnie. A co jeśli William jest zabójcą? - myślała idąc korytarzem w swoim szlafroku i rozczochranych włosach, wyglądała jak bezdomna. Patrzyła na obrazy na których namalowane postacie spały słodko. Szła jak najdalej od skrzydła, nie wiedziała ile schodów pokonała, nie wiedziała ile już idzie, nie wiedziała która jest godzina, gdzie pójdzie i kiedy wróci. Otarła sobie łzy ręką. Spojrzała na portret oświetlony pochodnią. Wielki czarny wilk, Rachel zawsze miała zamiłowanie do wilków, interesowała się nimi, były jej ulubionymi zwierzętami. Przejechała po płótnie ręką którą wytarła se łzy, pogłaskała tak jakby wilka a on otworzył ślepia i spojrzał na nią dumnie. Rachel patrzyła na niego z zachwytem. Nagle portret się ruszył ukazując jej pomieszczenie. Zaskoczona lekko odskoczyła do tyłu ale potem weszła i rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu w którym rozświetlało coś do góry. Rachel spojrzała do góry i zobaczyła gwiazdy i księżyc. Machnęła różdżką, którą na szczęście miała w kieszeni i szepnęła Lumos. Pokój się rozświetlił i Rachel ujrzała pokój wyglądający jak las, ciemny, fantastyczny, tajemniczy. Podłoga, ściany i sufit były zarośnięte a dalej stały drzewa, pokój był średniej wielkości ale za to był wysoki. Przez chwilę zastanawiała się czy na prawdę nie wyszła na zewnątrz. Położyła się na zaskakująco ciepłej i wygodnej trawie i patrzyła na gwiazdy. Niebo ją fascynowało tak jak las czy wilki, ta dzikość, ta natura i wolność. Uśmiechnęła się mimowolnie, gdy patrzyła na gwiazdy zapadała się w świat marzeń, kochała to robić, często nie spała przez kilka godzin i patrzyła na gwiazdy. Jednak teraz widziała więcej niż jakieś tam gwiazdy na niby niebie widać było także planety. Pokój nagle zdawał się być większy i bardziej realistyczny. Zasnęła.

 ~*~*~*~

Lusi szykowała się już do wstania, zaraz miały zacząć się lekcje. Spojrzała na Sonię, która jeszcze śpi.
- Soniaaa. Wstawaj. - mówiła Kate, która również niedawno wstała. 
- Nie mam ochoty. - wymamrotała Sonia. 
- Pójdziemy na śniadanie, może czegoś się dowiemy? - spytała Lusi.
- Ale o czym? - spytała Kate.
- Jak to o czym? - powiedziała Sonia. - Pamiętasz wczorajszą noc u McGonagall? Musiałam tam lecieć bo znów mi się coś przyśniło. Tym razem podobno przeżył.  

(wspomnienie)

Ktoś jest na korytarzu, jakiś chłopak, z Gryffindoru. Idzie do wierzy nagle zza rogu atakuję go. Trzepoczę skrzydłami i rozrywam twarz, ręce na strzępy, wszędzie krew.
- Jeju! - krzyknęła Sonia.
- Co jest? - spytała Kate.
- Idziemy do McGonagall! Kolejny sen! - zawołała i ubrała szybko szlafrok. 
- Dobra. - powiedziała zmęczona Lusi i razem z Kate wstały i pobiegły za nią. Biegły szybko, byleby dostać się jak najprędzej do gabinetu. Już są. McGonagall biegnie przez korytarz z różdżką i Potter'em, a Lusi, Sonia i Kate idą za Hermioną z powrotem do dormitorium. 

(koniec wspomnienia)
- No i jest jeszcze Rachel. - powiedziała Lusi.
- No. - przytaknęła Kate.
Dziewczyny błyskawicznie się ubrały i uczesały a gdy wyszły czekali na nie już chłopacy. 
- Dobra chodźmy. - powiedział Max i poprawił sobie krawat.
Wyszli przez portret Grubej Damy i skierowali się do Wielkiej Sali. Sonia spojrzała na stół Gryfonów i sprawdzała kogo tam brakuje - Chris Cleveland.
- Nie ma Chris'a. - szepnęła na ucho Kate.
- Aha... - odpowiedziała.
- Rachel też jeszcze nie ma. - oznajmiła Sonia.
- Szkoda. - powiedział Alex. - A wiecie jak się czuje? 
- Nikt nie rozmawiał z nią długo. Idź spytaj Malfoy'a jak chcesz bo oni se gadali. - powiedział zdenerwowany Max.
- A temu co? - spytała Sonia Alex'a.
- Zachowuje się tak od rana. - oznajmił.
Sonia rozejrzała się wokół, przy stole Ślizgonów nie było John'a i Scorpius'a. Minęli rozgadaną Rose Weasley i Albusa Potter'a. 
- Hej. - powiedział Albus i pomachał Lusi. 
- Cześć. - odpowiedziała. 
- Z kąd ty go znasz? - spytał ją Max.
- Raz gadaliśmy w bibliotece... Z resztą nie ważne. - powiedziała.
Usiedli wreszcie przy stole Gryfonów i zaczęli jeść. Sonia zjadła tylko jedną kanapkę i czekała na jakieś wiadomości, patrzyła jak McGonagall rozmawia niespokojnie z Harry'm Potter'em. Lusi i Kate rozmawiały z Albus'em bo usiadł się z nimi. Alex i Max dyskutowali na temat quidditch'a. Alex ciągle mówił, że to bzdury, a Max mówił, że to fantastyczna rzecz. Zapowiadał się długi dzień.

---
 13.36

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz