czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 20. - Kolejne ofiary

Rano, gdy się obudzili, większość uczniów była ubrana i uszykowana. Złota trójka rozmawiała z dyrektorką. Rachel otworzyła szerzej oczy i zrozumiała, że Malfoy nie dał za wygraną i wyczarował znowu chłopakom owczarkowe uszy i ogony. Tak samo z dziewczynami, tylko, że lisie uszy i ogony. Tylko John nie był już dalmatyńczykiem i poszedł się przebrać. Sonia siedziała i rozmawiała z Alex'em, Lusi, Max'em i Kate, co chwila spoglądając z przenikliwym spojrzeniem na Malfoy'a, który śmiał się z niej za każdym razem jak otworzyła buzię.
- Kolejna lisica wstała? - zażartował John.
- A ty? Już nie jesteś psiakiem? - spytała z ironią Rachel.
- Najwidoczniej nie. - odrzekł John.
- Idę się przebrać. - powiedziała Rachel bo zauważyła, że wszyscy przyjaciele są już przebrani. Wstała i przeszła obok roześmianych Ślizgonów. ''Zabiję Malfoy'a'' - pomyślała wściekła i poszła do pokoju w którym przebierały się dziewczyny. Błyskawicznie weszła i wyszła. Dopiero teraz przypomniała sobie, że jest sobota. Odetchnęła z ulgą i poszła w stronę przyjaciół zapominając o głupim lisim ogonie i uszach. Zauważyła burzę czerwonych włosów i pobiegła w tą stronę.
- Ej! Sonia uspokój się! - powiedziała szybko Rachel rozdzielając Sonię, która zaatakowała Scorpius'a.
- To powiedz mu żeby przestał! Niech to odczaruje! Byłam u McGonagall... NAWET ONA NIE POTRAFI! - warknęła Sonia.
- Uspokój się. - powiedziała Lusi.
- Ten rudy ogon i uszy pasują do twoich włosów. - powiedział płacząc ze śmiechu Malfoy.
- Ty mały... bezczelny... - warknęła Sonia.
- Ej! Spokój! - zawołała Lusi.
Malfoy machnął różdżką i odczarował każdego z wyjątkiem Soni.
- Ej. Mnie też odczaruj. - rozkazała.
- Jak ładnie poprosisz. - uśmiechnął się słodko Malfoy.
- Sory. - powiedziała obojętnie Sonia.
- Niech ci będzie.. ale jesteś pewna...
- Malfoy!
- No dobra. - machnął różdżką i odczarował ją.
 Sonia usiadła między Alex'em i Kate, łypiąc na Malfoy'a.
- Byłem u McGonagall. - powiedział John. - Pozwoliła nam zgarnąć boisko na dzisiaj.
- Tak?! - spytała zdziwiona Lusi.
- TAK! - powiedział Malfoy.
- No wreszcie! - powiedzieli równocześnie Sonia i Alex.
- Dzięki John. - przytuliła go mocno Rachel.
- Ostatnio lubisz mnie przytulać. - powiedział z ironią John.
- Wcale nie. - warknęła Rachel i zaczęła mu bardzo mocno ściskać szyję.
- Dobra! PRZEPRASZAM! Nie duś mnie! - wołał John.
Rachel go puściła i usiadła jak najdalej od niego.
- Jak to lubi cię przytulać? - spytali Sonia i Alex równocześnie co ich trochę rozbawiło.
Rachel posłała mu mordercze spojrzenie, Scorpius chyba to zauważył i złagodził sytuację.
- Tak mu się tylko powiedziało, spokojnie. - powiedział Malfoy.
- Tak. A kiedy idziemy na boisko? - spytała Rachel zmieniając temat.
- Za godzinkę. Po śniadaniu, chyba wszyscy wstali, zaraz będą ustawiać stoły. McGonagall może nam powie o co chodziło z tą nocą. - powiedział John.
Tak jak powiedział, tak się też stało, zaczęli ustawiać stoły z powrotem. Po chwili pojawiło się na nich sporo jedzenia. Rachel, Max, Lusi, Alex i Sonia poszli do stołu Gryfonów i zaczęli zajadać się śniadaniem. Gdy już wszyscy się najedli, McGonagall zechciała coś ogłosić.
- Wybaczcie za nie poinformowanie was o tej nagłej nocy w Wielkiej Sali. Otóż, panna Granger, pan Potter i pan Weasley wpadli na to kto stoi za atakami, lecz nagle otrzymaliśmy wiadomość, że ktoś włamał się do zamku. Nie znaleziono nikogo,lecz,  rano przed śniadaniem znaleziono... kolejne dwie ofiary... - powiedziała ze smutkiem McGonagall. - Z Gryffindoru...
Gryfoni zaczęli nerwowo patrzeć po sobie kogo brakuje.
- Dziewczynka i jej starszy brat... Dziewczynka przeżyła tylko dzięki temu, że brat ją ochronił. Od dziś wszystko będzie się odgrywało pod czujnym okiem nauczycieli, nie będzie wolno wychodzić z Pokojów Wspólnych, chyba, że tylko na lekcje. Nauczyciele będą odprowadzać uczniów na każdą lekcję i z każdej lekcji. Proszę zachować ostrożność, dla bezpieczeństwa, zorganizujemy specjalny klub pojedynków tu w Wielkiej Sali co wieczór o szóstej, tak jak kiedyś, na pomysł ten wpadli nasi przyjaciele panna Granger, pan Weasley i pan Potter. Opiekunowie domów będą wyprowadzać tu uczniów. Dziękuję... Oraz... Dziś o ósmej odbędzie się pożegnanie zamordowanych dzieci.
McGonagall skończyła, Hagrid płakał w chusteczkę wielkości obrusa, wszyscy siedzieli cicho ze smutnymi twarzami. Nagle coś przeleciało przez głowę Rachel.
- Sonia...
- Tak? - spytała smutno.
- Czy ty nie widziałaś przypadkiem w tym śnie jakiejś dziewczynki i kolesia? - spytała Rachel
- T-tak. - rzekła nieco zdziwiona Sonia.
- Pamiętasz jak wyglądali? - spytała Rachel a wszyscy z przyjaciół przyglądali się jej.
- Dziewczynka była o ciemnej cerze i włosach, chłopak tak samo, ale był wyższy, o wiele. - powiedziała.
- Dobra. Pójdę z tobą do McGonagall, dobrze? - zaproponował Alex.
Sonia patrzyła na wszystkich nie pewnie i po chwili się zgodziła. Wstali i poszli do McGonagall. Lusi, Kate, Max i Rachel siedzieli przy stole patrząc na reakcję dyrektorki. Zamknęła rękoma szeroko otwarte usta i zawołała złotą trójkę. Oni patrzyli i słuchali z niedowierzaniem i zdziwieniem. Potem Potter, Granger i Weasley zabrali Sonię i Alex'a gdzieś poza Wielką Salę. McGonagall podeszła do stołu Ślizgonów i powiedziała coś na ucho John'owi. Rachel nagle zrozumiała. McGonagall nas nie puści na boisko jeśli ktoś chce nas zamordować. John wyglądał jakby stawiał argumenty. Malfoy też przyłączył się do rozmowy. McGonagall odeszła a John pokazał Rachel nie pewnie uniesiony kciuk w górze. Po śniadaniu gdy Sonia i Alex jeszcze nie wrócili podeszli do nas Malfoy i starszy Davis i opowiedzieli co zaszło.
- Chcą by na treningu był jakiś nauczyciel... - powiedział John.
- No to kiepsko nie? - powiedziała Lusi.
- Nie. - uśmiechnął się zadziornie Malfoy.
- Jak to? - spytał Max.
- Zabierzemy Slughorn'a, on zwykle jest uległy jeśli chodzi o takie nikłe sprawy. - wyjaśnił John.
- To świetnie. - powiedział Max. - Alex i Lusi pójdą z nami tak?
- Tak. - powiedział przez zaciśnięte zęby Malfoy.
---
Krótki rozdział...
22:02

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz