sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 35. - Niespodzianka

Rachel, Lusi i Kate żegnały się z Sonią, Alex'em, Max'em no i John'em. Wzięli swoje kufry i zniknęli im z oczu.
- McGonagall się zgodziła, pani Granger powiedziała, że załatwi jeszcze parę rzeczy w świecie mugoli. - powiedziała prefekt, którą wcześniej poznała Kate. - A tak poza tym, mam na imię Mary Williams. Miło poznać.
- Rachel Collins.
- Lusi Morgan.
- Kate Cullen.
Mary pożegnała się z nimi i poszła z powrotem do Hogwart'u. Rachel, Lusi i Kate jeszcze stały przy wejściu do szkoły i patrzyły na sypiący się z nieba śnieg, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy.
- No proszę. Nie spodziewałam się, że szlamy zostają. - powiedziała Diana. - I darujcie sobie, mimo, że w szkole huczy od plotek, że jednak Collins i Morgan nie są szlamami to i tak temu nie wierzę. Ah, no tak, wiecie, że już cała szkoła się ''przez przypadek'' dowiedziała o sekrecie Collins? Wężousta, to, wężousta tamto... Jeszcze mnie po...
- Wiedziałam, że to za piękne byś pojechała do domu na święta. - przerwała jej Lusi.
- Zamknij się mądralo i mnie słuchaj...
- Nie. To ty mnie posłuchaj. Nie chcę słuchać jakiś wymyślonych bajeczek na nasz temat, idź stąd chyba, że szukasz kłopotów. - powiedziała na pozór spokojnie Rachel co jeszcze bardziej rozwścieczyło Ślizgonkę.
- Pff... - prychnęła Kate. - Dobra idziemy do McGonagall spytać się kiedy niespodzianka ma się odbyć.
- Jaka niespodzianka? - spytała Ślizgonka.
- Nie twoja sprawa. - rzuciła jeszcze Lusi i poszła razem z Rachel i Kate do środka. Poszły do gabinetu dyrektorki i powiedziały nowe świąteczne hasło ''Choinka'' by chimera wpuściła ich do środka. Zapukały do drzwi i po usłyszeniu krótkiego ''Proszę'' weszły.
- Dzień dobry. - przywitała się Kate.
- Dzień dobry! - powiedziała McGonagall. - Siadajcie i słucham, co chcieliście.
Trójka przyjaciół usiadła na krzesłach wskazanych przez nauczycielkę.
- Chcieliśmy się aby dowiedzieć kiedy odbędzie się niespodzianka. To, lodowisko. - powiedziała Rachel.
- A więc to wy to wymyśliliście! Gratuluję pomysłowości, wszyscy się ucieszą. Panna Granger...to znaczy panna Weasley pojechała załatwić łyżwy. Mamy szczęście, że niewiele osób zostaje na święta. Myślę, że jutro około drugiej popołudniu wszyscy zbiorą się nad jeziorem, ja wzmocnię je zaklęciami by nie popękało i tyle. Ach, a Mary, prefekt Gryffindor'u, wpadła na kolejny pomysł z czymś mugolskim. W sylwestra kupi petardy takie jak mają mugole. Sądzę, że to dobry pomysł, żeby czarodzieje zapoznali się bardziej ze światem mugoli. - powiedziała McGonagall.
- Doskonały pomysł. - powiedziała Lusi. - Uczniowie mogą poszerzać wiedzę na temat świata mugoli w którym będą mogli później żyć.
- Więc to wszystko? Jeśli tak, to pójdźcie już, mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. - powiedziała McGonagall.
- Dobrze, dowidzenia. - powiedziała Lusi i wszystkie wyszły z gabinetu.
- Cieszę się i nie mogę doczekać. - powiedziała Kate i uśmiechnęła się.
- Też nie mogę się doczekać. - powiedziała Lusi. - Ale teraz... Idziemy do biblioteki z Rachel uczyć się na transmutację! - Lusi chwyciła Rachel za ramię i pociągnęła dając znać, że musimy iść.
- Niestety... - powiedziała Rachel i poszła za Lusi.
- Mogę iść z wami? - spytała Kate.
- No jasne! - powiedziała Lusi i Rachel.
- Przemiana zielonego zeszytu w czerwony to transmutacja czy transfiguracja? - podpytywała Lusi Rachel przez drogę do biblioteki.
- Ehmmm... Oczywiście, że transfiguracja. - powiedziała Rachel po chwili namysłu.
- Świetnie! A cztery ważne skutki uboczne transmutacji? - pytała dalej.
- Zmiana w pół człowieka, pół zwierzę, utrata kontroli nad transmutacją, transmutacja niedokładna...i... - zawachała się na końcu Rachel.
- I zmiana nie dokładna! - powiedziała za nią Lusi.
- Wiecie co, ja chyba wracam do dormitorium. - powiedziała Kate przytłoczona tą całą nauką i poszła.
- Dobra. - powiedziała Lusi. - A teraz... Wzór ogólny dla prostego równania animizacji?
- Co animagia ma wspólnego z transmutacją? - spytała zdezorientowana Rachel.
- Dużo.  - powiedziała Lusi jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Powiesz czy nie wiesz?
- Homo sapiens łamane na nazwę danego zwierzęcia po łacińsku... - powiedziała Rachel.
- Na przykład? Jakie zwierzę? Znasz łacinę? - pytała Lusi.
- Znam łacinę. - powiedziała Rachel. - Znam mnóstwo języków.
- No dobra, pamiętam jak kiedyś chodziliśmy na zajęcia razem. Więc... Podaj przykład zwierzęcia.
- Homo sapiens łamane na lupus. - powiedziała Rachel.
- Aha, więc wiemy, że twoje przezwisko pomieszało ci w głowie. 
- Co?!
- Nie ważne... Czego metamorfomag nie może zmienić w swoim wyglądzie? - spytała Lusi.
- Z doświadczenia wiem, że Sonia nie umie zmienić koloru swoich oczu. - powiedziała Rachel.
- Metamorfomag, wężousta i mądrala = idealne trio wariatek. - powiedziała Lusi na co Rachel wybuchła śmiechem. Koleżanki kontynuowały swoją dalszą rozmowę na temat transmutacji.

 ~*~*~*~

Było wcześnie rano. Rachel przeciągnęła się. Patrzyła w baldachim nad jej łóżkiem rozmyślając. Nadal nie mogła uwierzyć, że jest w szkole magii, ale bardziej chyba nie może uwierzyć, że Lusi nauczyła ją co nieco o transmutacji. Rachel uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na łóżko Lusi. Miała kołdrę zaciągnięto na głowę i spała. Przeniosła spojrzenie dalej na łóżko Kate, ona również spała spokojnie. Żadna z nich nie miała siły zasunąć wczoraj wieczorem swoich zasłon przy łóżku, Rachel zaciągnęła tylko z jednej strony. Myślała o tym co wydarzy się za kilka godzin na jeziorze. Cieszyła się, ale w jednej chwili przypomniała sobie o tym, że nie spędzi świąt z mamą. Lusi się tym za bardzo nie przejmowała, a Kate nie lubiła spędzać świąt z jej rodziną, mówiła o sztucznej atmosferze i rodzicach wywyższających jej starszą uzdolnioną siostrę. Mówiła, że jest tam tylko zbędna. Dziewczynie zrobiło się jej żal, Rachel nie miała rodzeństwa, ani ojca, tylko mamę, która ją kocha i zajmuje się nią, mimo, że jest często w pracy i nie ma czasu. Przypomniała sobie, że wysłała jej sowę z prośbą o przysłanie łyżew, nie przysłała ich. Nawet dobrze, bo podobno Hermiona się tym zajęła. Jednak z zamyślenia wyrwał ją głos Lusi.
- Aaaach, jaki piękny poranek! - powiedziała wstając i ziewając.
- Ucisz się, ludzie próbują spać. - powiedziała zaspanym głosem Kate i rzuciła ją prosto w twarz poduszką, lecz po chwili jęknęła. - Odeślesz mi z powrotem? Nie mam teraz na czym spać. 
- Nie. - powiedziała złośliwie Lusi, ale w końcu ją oddała. 
- Dziwnie tu bez Soni. - powiedziała po chwili Rachel.
- I jej pięknego głosu każdego ranka: ''Wstawać lenie, idziemy na śniadanie!'' - powiedziała Kate udając głos Soni. Mimo wszystko Rachel się zaśmiała, co przypominało bardziej prychnięcie. I zaczęła głaskać swojego czarnego kota, który leżał tuż obok niej. 
- Która godzina? - spytała Lusi
- Dopiero ósma. - powiedziała Kate. - Śniadanie trwa do dziesiątej, mamy czas.
Pomimo zapewnień przyjaciółki Lusi ruszyła do łazienki po drodze zabierając ubrania i szczotkę do włosów. 
- Tak późno?! Dzięki, że mówisz! - powiedziała Lusi zanim wleciała do łazienki
Kate wzruszyła ramionami i spała dalej.  Rachel wstała i podeszła do szafy szukając jakiejś ciepłej bluzy i spodni. Wzięła swój zestaw i czekała pod łazienką aż Lusi wreszcie wyjdzie. 
- Kate wstawaj, musisz się najeść i nabrać siły przed wyjściem na lodowisko. - powiedziała Rachel.
- Ja nabieram siły gdy śpię. - powiedziała zaspanym głosem Kate. - Ale już dobra wstaje.
Tak jak powiedziała, tak zrobiła wzięła ubrania z szafy i ustawiła się w kolejce, czekając aż Lusi wyjdzie.
- Lusi! Niektórzy chcą tu się uszykować! - powiedziała Kate.
- Jeszcze chwila! - dobiegł ich głos zza drzwi. 
Czekały może pięć minut, aż wreszcie wyszła. 
Wszystkie pokolei się odświeżyły, ubrały i uczesały. Dziewczyny poszły do Wielkiej Sali, gdy tam weszły, wszyscy zaczęli szeptać. Wiedziały, że Diana maczała w tym palce. Rachel, Lusi i Kate rzucały każdemu mordercze spojrzenie. Usiadły przy stole Gryfonów i zaczęły jeść. Rachel zjadła naleśniki, Lusi zjadła płatki z mlekiem a Kate dwa tosty. Wypiły sok dyniowy i poszły w stronę wyjścia. Po drodze, Malfoy powiedział im, że na dworze jest strasznie zimno. A, że dziewczyny nie miały nic lepszego do roboty. Poszły po kurtki i wyszły na dwór.
- Wow. Jak dużo tu śniegu. - powiedziała Kate.
- Ślicznie. - powiedziała Rachel.
- Ulepimy bałwana? - spytała Lusi. - Ale takiego, którego wszyscy zapamiętają.
- Ja się piszę. - powiedziała Mary stojąca za nimi.
- Hej Mary. - powiedziała Kate.
- Witam. Chodźcie mam wspaniały pomysł. - powiedziała Mary i ruszyła do przodu a dziewczyny za nią. Mary wyjaśniła im kilka rzeczy i poprzydzielała co do czego. Rachel i Lusi lepiły głowę wielkiego lwa, Mary i Kate resztę. Zajęło im to prawie godzinę ale udało się ulepić lwa. Rachel oczywiście wzniosła kilka poprawek by wyglądał bardziej realistycznie. Lew wyglądał teraz przepięknie, był wysoki na dziesięć stóp. A to jeszcze nie koniec. Kate postanowiła dodać węża wijącego się w paszczy lwa ze strachu. Więc wszyscy zaczęli lepić węża którego potem unieśli za pomocą czarów do paszczy siedzącego lwa. Rachel zajmowała się poprawkami, Mary umacnianiem śniegu przy pomocy czarów. Lusi wpadła na pomysł by zrobić jeszcze orła i borsuka. Wszyscy się zgodzili i zaczęli lepić. Po około trzech godzinach lepienia, poprawiania i umocniania śniegu, tak, że nawet Bombarda Maxima tej rzeźby nie zwali, efekt był powalający. Mary dodała także, że co trzy godziny lew głośno ryczy.
- Pięknie się spisaliśmy. - powiedziała Mary. - Tylko jedno mi się nie podoba.
- Co? - spytała Rachel.
- Wąż zwisający z pyska lwa. - odpowiedziała.
- To jest najlepsze! - powiedziała Kate.
- Nie lepiej żeby wąż był pod łapami lwa? Nie chcę ukazywać Ślizgonów jako słabszych od nas. Mój chłopak jest ze Slytherin'u. - powiedziała ciszej Mary.
- Co.. Jakim cudem?! - spytała Lusi.
- Wszystko jest możliwe. Z resztą nie każdy Ślizgon nie doznał miłości. Tak samo jest z innymi domami. Nie każdy Krukon jest zarozumiały, nie każdy Gryfon jest odważny i nie każdy Puchon jest słaby...
- Ale rzadko widzę pary Ślizgonów i Gryfonów. - powiedziała Kate.
- Wy też się przyjaźnicie z Malfoy'em. - powiedziała Mary.
- Ale to co innego. - powiedziała Rachel.
- No. - potwierdziła Lusi.
- To jest dokładnie to samo. - powiedziała Mary i machnęła różdżką co spowodowało przemieszczenie się węża. - Umocnijmy trochę to by było odporne na Ślizgońskie sztuczki i by przetrwał ten posąg aż do wiosny!
Mary zaczęła razem z Lusi rzucać jakieś zaklęcia, a Rachel i Kate rozmawiały.
- Ej! Już jest czas na lodowisko. - powiedziała Kate patrząc na grupkę osób zbierających się razem przy jeziorze. - Chodźmy!
Wszystkie cztery pobiegły do grupy. Nagle przyszła McGonagall i inni profesorowie wraz z Hermioną i Ron'em Weasley'ami.
- Pewne pierwszoroczniaki wpadły na pomysł na zajęcie was przez ferie świąteczne. - mówiła Minerva McGonagall. - Jezioro jest wzmocnione przez zaklęcia więc nie musicie się obawiać. Resztę wytłumaczy wam panna Gran...Weasley.
- Witam! W świecie mugoli ludzie lubią taką zabawę... Nazywa się to łyżwiarstwo. Zakłada się takie buty. - tutaj podniosła jedną parę łyżew. - Nazywają się łyżwy. Trzeba ślizgać się na lodzie. Może wam się spodobać. A teraz zakładajcie łyżwy i na lód! Uważajcie bo to nie jest takie proste.
Prawie wszyscy byli podekscytowani, tylko niektórym Ślizgonom nie podobał się pomysł. Rachel założyła figurówki i weszła na lód. W każde ferie świąteczne jeździła na łyżwy z Lusi, Sonią i panią Grimmie, więc umiała jeździć bardzo dobrze, z resztą tak samo jak Kate i Lusi. Od razu ta trójka pojechała na środek jeziora. Ślizgały się po jego powierzchni śmiejąc się ze Scorpius'a i Ben'a którzy chcieli je dogonić ale za każdym razem się wywalali. Harry i Hermiona również założyli łyżwy i jeździli, Ron dopiero później zechciał wejść na lód. Wszyscy świetnie się bawili. Rachel zaśmiała trochę za głośno gdy Diana i Luke starali się zachować równowagę, ale za każdym razem się przewalali nawzajem. James Potter razem z Albus'em Potter'em specialnie się na siebie wywalali. Albus'a to nie śmieszyło, ale James'a bardzo. Lusi postanowiła pomóc Scorpius'owi, Kate pomagała Ben'owi. Rachel zlitowała się nad losem Albus'a i jego brata więc podjechała do nich i wyciągnęła rękę w stronę Albusa.
- Cześć Rachel. - powiedział Albus.
- Witam panią. - powiedział James, który leżał na ziemi.
Albus przyjął pomoc Rachel, James'a trudniej było namówić do tego by wstał z lodu. Czternastolatek nie chciał pomocy, ale później gdy Rachel się poddała on postanowił przyjąć pomoc. Rachel uczyła ich, a gdy James się nauczył zaczął bardzo szybko jeździć i przewalał każdego Ślizgona i pierwszoroczniaka ''przez przypadek'' dopóki Harry go nie upomniał. Albus śmiał się z niego gdy jego ojciec ściągał go siłą z lodowiska. Rachel podjechała do Lusi i Kate, które nie mogły nauczyć dwóch Ślizgonów jak się jeździ.
- To głupie! Nie lubię łyrwactwa. - powiedział Scorpius przekręcając nazwę.
- Po pierwsze to łyżwiarstwo a nie łyrwactwo. - powiedziała Kate.
- Dajcie mi spokój ja schodzę! - powiedział Ben.
- Witaj Skorpionie i... jakie on ma przezwisko? - spytała Rachel.
- Hejka. - powiedział Albus zza pleców Rachel.
- Hej Albus. - przywitała się Lusi.
- On ma przezwisko... Bóbr! Idealne! - powiedział szybko Scorpius.
- DOBRA KONIEC ZABAWY NA DZIŚ! LODOWISKO BĘDZIE CZYNNE OD 13 DO 17 KAŻDEGO DNIA! - przerwał im głos McGonagall.
Wszyscy zeszli i zdjęli łyżwy. Nagle lew zaryczał i wszyscy spojrzeli na posąg ze śniegu.
- Kto to zbudował? - spytała Hermiona.
- Ja oraz Kate, Lusi i Rachel. - powiedziała Mary.
- Gratuluję. To bardzo piękne. - powiedziała McGongall.
- Dziękujemy. - powiedziała Kate.
Wszyscy przyznali, że to był udany dzień więc udali się na kolację.


---
17.09
No cóż, widać pewną zmianę. Teraz będę dawała linki w co się ubierają, staram się znaleźć takie zestawy dobre dla jedenastolatek, bez szminki itp. Ale jak znajdzie się przez przypadek w zestawie to zignorujcie to, zwracajcie uwagę tylko na bluzkę, spodnie i buty.
30.01 - urodziny Lily Evans <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz