piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 32. - Dziwny przypadek.

Dni mijały szybko, wszyscy nawet nie zorientowali się gdy nadszedł grudzień. Zaczął prószyć śnieg, robiąc dookoła wielkie zaspy. Rachel i Lusi wychodziły właśnie z biblioteki ponieważ miały zrobić pracę, którą mieli zrobić w parach, na Eliksiry. Sonia miała to robić z James'em Davis'em, przez co była bardziej wybuchowa niż zwykle.
- Jedziesz do domu na święta? - spytała Lusi.
- Nie wiem, muszę wysłać sowę mamie. Bo wiesz, sporo pracuje. - mówiła Rachel.
- No tak. Ja nie mam pojęcia czy jadę czy nie, bo mama mówiła, że skoro tata sobie pojechał to ona go chyba odwiedzi, powiedziałam, że nie mam nic przeciwko. - powiedziała Lusi. Nagle zza zakrętu wybiegła Sonia, cała mokra i bardzo wkurzona.
- Wycofamy się? - spytała cicho Rachel.
- Nie wiem. Ale może być niebezpiecznie. - powiedziała również szeptem Lusi.
- TEN WREDNY OBŚLIZGŁY ŚLIZGON, PODWAŻAŁ MOJE ZDOLNOŚCI. ZARAZ WAM WSZYSTKO PIĘKNIE OPOWIEM! - warknęła Sonia i zaczęła swoją opowieść...

~*~*~*~

Sonia i James siedzieli w jednej z opuszczonych klas pisząc pracę na Eliksiry. James co chwila spoglądał w stronę Soni która z Eliksirów z całej Wielkiej Szóstki była najlepsza.
- Co się tak gapisz? - zapytała Sonia. - Może przestaniesz tak gapić się jak mucha w ścianę i zaczniesz pisać to wypracowanie?
- Mhm. - usłyszała w odpowiedzi.
''Ślizgoni myślą, że są najlepsi, a w rzeczywistości są idiotami.'' - myślała i zaczęła pisać piórem po pergaminie.
- DAVIS! Czy ty się dobrze czujesz?! Zacznij to pisać to jest mega proste. - pokazała palcem na tytuł. - Bahanocyd. Wystarczy napisać co to i tyle. Spójrz to jest pergamin. - wskazała na jego pergamin. - A to jest pióro. - powiedziała i podniosła jego pióro.
- Nie dotykaj tego wstrętna szlamo. - powiedział wściekle James. Sonia wkurzyła się, wiedziała, że nie jest szlamą tylko czarownicą czystej krwi.
- Jestem CZYSTEJ krwi idioto. C-Z-Y-S-T-E-J. - powiedziała wyraźnie Sonia.
- Taak, a ja jestem Gryfonem. Ten żart ci nie wyszedł. - powiedział James.
- Gryfoni są lojalni i odważni. A i w przeciwieństwie do ciebie jestem dobra w czarowaniu i znam się na eliksirach. - powiedziała Sonia.
- Wątpię. - powiedział pewny siebie James.
- Udowodnić ci to smarkaczu? - spytała Sonia rzucając mu spojrzenie godne bazyliszka.
- Jestem w tym samym wieku co ty. - powiedział spokojnie James i wyciągnął różdżkę.
- Ale mózg masz mniejszy od dwulatka. - powiedziała Sonia i trzymiąc w ręce różdżkę.
- Expelliarmus! - warknęli obydwoje. Nagle byli trochę zszokowani. Ich różdżki połączyła jakaś dziwna linia.
- Co do jasnej... - zdziwił się James i przerwał połączenie zaklęć. - Aquamenti!
Sonia nadal zdziwiona nie zauważyła gdy była cała morka a James i jego torba gdzieś zniknęły. Zabrała rzeczy i wbiegła go szukać.

~*~*~*~

- Więc wasze różdżki się połączyły? - spytała Rachel.
- To zjawisko... - zastanawiała się Lusi. - ...Jaki twoja różdżka ma rdzeń?
- Co? - spytała Sonia.
- Włókno ze smoczego  serca. - powiedziała Rachel. - Pamiętam.
- Hmm... Dobra, nie ważne. Chodźmy do Pokoju Wspólnego i wysuszmy cię. - powiedziała Lusi.
Wszystkie poszły szybko do Pokoju Wspólnego Gryfonów.

---
21:23

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz