niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 33. - Mokra porażka

Rachel była w sowiarni, napisała list do swojej mamy by upewnić się czy zostaje w Hogwarcie, czy nie. Pożyczyła białą sowę Soni i wysłała list patrząc przez okno tak długo aż nie zniknęła jej z oczu. Wyszła i skierowała się do Wielkiej Sali. Zaraz miała zacząć się kolacja, doszła do stołu Gryfonów i usiadła się obok Alex'a.
- Gdzie Sonia, Lusi i Kate? - spytał Max.
- Nie mam pojęcia. - powiedziała szczerze Rachel.
Rachel siedziała i patrzyła na wejście, nikt nie wchodził. Czekała tak długo aż nagle nie poczuła, że ma mokrą twarz. Wytarła ją rękawami i spojrzała na Alex'a, który trzymał pusty pucharek.
- Coś ty znowu zrobił?! - spytała ostro Rachel.
- To nie wszystko. - powiedział Alex a Max westchnął.
- Rachel, radzę Ci zwiewać. - wymruczał tylko Max.
- O co chodzi? - spytała się.
- Miałem cię zabić, ale wolę zemstę. - powiedział Alex.
Rachel nadal nie rozumiała a potem przypomniał jej się incydent z dnia meczu ze Ślizgonami.
- Zostaw mnie. - powiedziała Rachel z zamiarem wstania.
- Aquamenti! - wypowiedział zaklęcie Alex. Rachel uniknęła ledwo zaklęcia. - Nie uciekniesz już.
Rachel wstała z ławki ze spokojną miną i wyciągnęła różdżkę. Ostatnio ćwiczyła zaklęcie tarczy.
- Aquamenti! - powtórzył znów Alex.
- Protego! - zawołała i zaklęcie Alex'a odbiło się od jej tarczy przez co trafiło w niego samego. - Ja się tylko bronię.
- Ty wredoto. - powiedział i wyszedł z Wielkiej Sali mokry, odprowadzany przez kilka rozbawionych spojrzeń. Rachel usiadła z powrotem obok Max'a, jakby nic się nie wydarzyło.
- Miałaś szczęście, że nie było tu jeszcze nauczycieli... - powiedział Max patrząc w miejsce gdzie przed chwilą zniknął Alex. - A z kąd znasz zaklęcie tarczy? - spytał.
- Lubię czytać o zaklęciach, o obronie przez czarną magią, o magicznych stworzeniach i innych takich. - powiedziała.
- Aha, a tak poza tym, spójrz. - powiedział Max i wskazał w stronę Ślizgonów.
- Co oni znowu wyrabiają? - spytała się Rachel patrząc na John'a i Scorpius'a.
- Wygląda na to, że dopadli Albusa. - powiedział Max. - Ale będą mieć kłopoty bo właśnie idzie James Potter.
- No to pięknie. - powiedziała Rachel i wstała. - Chodź.
Max podniósł się niechętnie i poszedł za Rachel w kierunku dwóch Ślizgonów, którzy transmutowali nos i zmieniali kolor włosów Albusowi.
- Malfoy! Davis! - warknęła udając McGonagall gdy od Ślizgonów dzieliły ją dwa metry.
- Ale my... JEJU! Wilczyco nie strasz nas tak. - powiedział John.
- Co wy tu robicie?! - warknął James Potter który był tuż za Rachel. Tym razem ona podskoczyła ze strachu.
- Wężu i Skorpionie, radzę wam się wycofać. - powiedział Max pod nosem.
James Potter podbiegł do nich i wyrwał im Albus'a, który miał białe włosy i nos... węża?
- MYŚLICIE, ŻE TO ZABAWNE? - spytał głośno i wyraźnie James Potter.
- Ale o co ci chodzi? - spytał John.
- O CO?! JAK ON WYGLĄDA?! - spytał James.
- A no... Jak wąż ze ślizgońskiego herbu? - spytał Scor.
- Słuchaj no bałwanie, on mi przypomina raczej Sam-Wiesz-Kogo. - powiedział ciszej James.
- Umm... Zaraz to odczaruję. - powiedział John.
- Daruj sobie, idę z nim do skrzydła. I postaram się o szlaban dla was. - powiedział James Potter i ruszył ku wyjściu.
- Jesteście idiotami. - powiedziała Rachel i wyszła z Wielkiej Sali, a za nią Max.
- No cóż. Tu się z tobą zgadzam. - powiedział Max.
- Oni byli, są i będą największymi ślizgońskimi idiotami. - powiedziała Rachel i poszła z Max'em w kierunku Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Nie jesteś już głodna? - spytał Max.
- Nie. - powiedziała Rachel. - Tylko zmęczona. Od razu idę spać.
Gdy weszli przez portret, Rachel od razu  powlekła się do swoje dormitorium, rzucając coś jeszcze na kształt ''Dobranoc'' Max'owi.
---
16:19

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz