środa, 28 października 2015

Rozdział 1. - Tajemnicza wiadomość

Pochmurny dzień. Londyn, ulica Melbourne Grove. Sonia Grimmie, Rachel Collins i Lusi Morgan pakowały swoje rzeczy, bo następnego dnia miała przyjechać ekipa przeprowadzkowa.
Żadna jednak nie była tym zachwycona.
Sonia, wysoka, zgrabna dziewczyna o chudej twarzy z zwykle wesołymi niebieskimi oczami i prostymi, kasztanowymi, sięgającymi do ramion włosami była nadąsana. Sonia nie chciała opuszczać tego miejsca bo wiązało się z nim wiele wspomnień. Miała nadzieję, że rodzice zmienią zdanie, choć wiedziała, że to niemożliwe. Wyciągając z pod łóżka swoją ulubioną (lecz zakurzoną) książkę i pakując ją do walizki myślała o swoich przyjaciołach - wiedziała, że jeśli się przeprowadzą mogą już nigdy się nie spotkać. Nie chciała wcale wyjeżdżać do Kanady, do swojej cioci Penelopy, trzymającej w domu jej obrzydliwe, dwa dobermany. Ciotka Penelopa jak na swój wiek wyglądała o wiele starzej, miała smutne oczy, pomimo to zawsze starała się być zabawna, lecz kompletnie jej to nie wychodziło. Jej dobermany były rozpieszczane, ale nie miło było obudzić się w towarzystwie takiej wielkiej bestii w swoim łóżku. Westchnęła patrząc na zdjęcie swoich przyjaciółek. Nagle przypomniała sobie, że umówiła się na spotkanie z Rachel i Lusi. Od razu poczuła się lepiej i wybiegła z domu zarzucając na siebie bluzę z numerem ''5''. 
Tymczasem Rachel, dziewczyna o ciemno blond włosach oraz brązowych oczach i czarnych okularach, pakowała swoją kolekcję figurek różnych zwierząt. Spojrzała na okno, zauważyła, że zaczęło się ściemniać i nagle przypomniała o spotkaniu się z przyjaciółkami, wybiegła z domu z wielką książką w rękach. Rozmyślała o tym jak dogada się z innymi w Niemczech, nie czuła się pewnie w mieście kompletnie obcym, nie znanym... Przeszedł ją dreszcz, lecz nie wiedziała czy ze strachu przed nowym, czy przez ten wieczorny chłód. Lodowaty powiew wiatru przyniósł więcej wspomnień o przyjaciółkach. Skręcało się jej w żołądku. Biegła dalej na Chesterfield Grove.
Lusi, dziewczyna o kasztanowych włosach, niebiesko-zielonych oczach o miłym uśmiechu, pakowała się, czuła pustkę w sercu. Była zmartwiona, że musi opuścić swoje najlepsze przyjaciółki, z powodu wyjazdu do Rosji z powodu zmiany pracy swojego ojca, Peter'a. Nie wiedziała co ją tam czeka... Nerwowo spoglądała na zegarek, cała się trzęsła, bo miała się spotkać po raz ostatni z przyjaciółkami. Nagle zadzwonił dzwonek, Lusi zbiegła ze schodów prawie wywalając się na mamę - Kate, która już podeszła do drzwi. Mama Lusi była wysoką, chudą i kościstą kobietą o chudej twarzy którą zawsze rozpromieniał uśmiech. Otworzyła je nagle i zobaczyła dyszącą ze zmęczenia Sonię.
- Gdzie Rachel? - spytała nerwowo Lusi.
-  Myślałam, że... jest... już u... - Sonia wzięła głęboki oddech i dodała po chwili - ...Ciebie...
Sonia sapała ze zmęczenia opierając się o drzwi. Obie poczuły ukłucie w okolicach żołądka, ukłucie zdenerwowania. Sonie usiadła na dywanie w domu państwa Morgan'ów. 
- Daj mi... chwilkę... - wysapała Sonia.
Lusi wyjrzała za drzwi i patrzyła nerwowo gdzie jest następna z przyjaciółek. Na ulicy było cicho, od czasu do czasu jakiś samochód przejeżdżał, ale bardzo rzadko. 
- Pójdę po wodę. - oznajmiła mama Lusi.
Sonia tylko skinęła mocno głową. Po 3 minutach przyniosła im dwie szklanki wody. Lusi jednak nie piła swojej, zatem Sonia wypiła swoją w, zdaje się, sekundę. Nagle Lusi się poderwała i zobaczyła biegnącą Rachel z wielką książką przy brzuchu.
- Przepraszam za spóźnienie! - wywaliła nagle Rachel potykając się o nogę Soni siedzącej na dywanie. Nie przejęła się tym jednak i spojrzała na Lusi.
- Twoja książka! - powiedziała Rachel pokazując wielką książkę przed nosem. - Kiedyś ją od ciebie pożyczyłam, więc... oddaję.
- Dzięki... - odpowiedziała Lusi. - Chodźmy do mojego pokoju. Mamo przyniesiesz nam trochę smakołyków? 
- Jasne bez problemu. - powiedziała uprzejmie mama Lusi.
Sonia ściągnęła bluzę i próbowała ją powiesić na wielkim drewnianym wieszaku. Dom państwa Morgan'ów był przytulny i ciepły. Po całej podłodze ciągnął się dywan koloru brązowego. Tapeta na ścianach była brudno zielona i gdzieniegdzie szarawa z ciemno czarnymi kwiatami. Korytarz był rozciągnięty na cały dom, na końcu znajdowały się drzwi do salonu. Obok z prawej strony było wejście do kuchni. Jak i z salonu tak i z kuchni można było dostać się do jadalni. Na górę prowadziły schody z drewna. Na górze znajdowała się sypialnia Lusi, sypialnia rodziców i łazienka. 
Rachel i Lusi czekały aż Sonia wreszcie powiesi swoją bluzę na wieszaku, lecz w końcu się poddała i położyła bluzę na ziemi. Wszystkie trzy, podniecone wbiegły na górę i pobiegły w prawo do pokoju Lusi. Pokój był średniej wielkości, zwykle stało tam wiele różnych ozdób i dodatków. Teraz jednak pokój był zastawiony mnóstwem kartonów. Łóżko stało niedaleko okna, Lusi usiadła na nim. Położyła książkę na łóżku i przysunęła kilka kartonów do siebie. Sonia usiała na jednym bardzo podłużnym, Rachel wolała usiąść się na podłodze opierając się głową o łóżko Lusi. Po środku stał karton wyczekujący na przysmaki. Po chwili jednak weszła mama Lusi i położyła na kartonie ciasteczka, Lay'sy i butelkę soku pomarańczowego. Nawet nie zauważyły kiedy wyszła. Spoglądały teraz na ulicę pełną ciemnych chmur.
- Jak myślicie będzie padać? - spytała nagle Sonia patrząc przez okno.
- Raczej sądzę, że będzie burza... - odpowiedziała nerwowo Rachel, każdy wiedział, że okropnie bała się błyskawic i grzmotów. 
- A ty co myślisz? - spytała nagle Sonia patrząc na Lusi.
- Pewnie burza. - wypaliła Lusi.
Nagle coś trzasnęło w okno. Rachel się wzdrygnęła i aż zakrztusiła się  sokiem pomarańczowym. Lusi podeszła nerwowo do okna. 
- Co jest? - spytała Sonia patrząc na Rachel. - To tylko spadające wielkie kamienie roztrzaskujące wszystko co napotkają.
Rachel uśmiechnęła się do Soni. Tym czasem Lusi otworzyła okno i nagle wleciały trzy sowy z przyczepionymi listami do nóżek. Lusi aż odskoczyła przewracając się na łóżko. Sonia i Rachel próbowały zachować spokój. Sowy jednak wylądowały spokojnie na łóżku obok Lusi. Wszystkie dziewczynki patrzyły na siebie ze zdumieniem. Sonia nagle zabrała jeden list sowie, a ta zahuczała ponuro.
- Patrz. Ten zaadresowany do Ciebie Rachel. Wow... z jaką dokładnością. - Sonia spojrzała na list zdziwiona. Wręczyła kopertę Rachel. A ta zaczęła czytać na głos list: 


HOGWART
SZKOŁA
MAGII i CZARODZIEJSTWA


Dyrektor: Minerva McGonnagall


Szanowna Panno Collins,
Mamy przyjemność poinformowania Panią, że została Pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy Waszej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,



Minerva McGonnagall,
dyrektorka Hogwartu.


HOGWART
SZKOŁA
MAGII i CZARODZIEJSTWA
UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1.Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2.Jedną zwykłą szpiczasta tiarę dzienną (czarną)
3.Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry alba podobnego rodzaju)
4.Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA : wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.

PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Badhildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wfflinga
Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleŸć Newta Scamendera
Ciemne moce: Poradnik samoobrony Quentina Trimble'a
POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także jedną sowę ALBO jednego kota ALBO jedną ropuchę.

PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENCI PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ.


HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA 
 
Dziewczyny spoglądały na siebie ze zdumieniem i nie widziały co powiedzieć. Po prostu szczęka im opadła, każda potem otwierała swój list i patrzyła na niego z niedowierzeniem.
---
Na razie tyle. Tworzyłam ten rozdział z moimi dwoma przyjaciółkami które włożyły w to serce. Nie odpowiadam za to jeśli się wam nie spodoba. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz