poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 38. - ''...w cztery pary oczu''

Gdy tylko drzwi zatrzasnęły jednego z przedziałów wszyscy zaczęli żwawo pytać o samopoczucie Max'a. Wyglądał na schorowanego, a Kate i Albus nic nie podejrzewali.
- Dajcie mu spokój, jest zmęczony ponieważ jest tu strasznie duszno. - odpowiedział od razu Alex, który siedział po jego prawej stronie. Lusi usiadła się z lewej strony swojego przyjaciela ale ona i tak nawet na niego nie spojrzała, tylko wyciągnęła książkę i zaczęła czytać.
- Może opowiecie coś o swoich wakacjach? - spytała Sonia przerywając ciszę. Każdy spojrzał po sobie i czekał aż ktoś zacznie.
- To może alfabetycznie? - zaproponował Max i wskazał ręką na swoją przyjaciółkę, która aktualnie patrzyła przez okno.
- Dobrze więc... - zaczęła Rachel. - Nic niezwykłego nie działo się przez całe lato. Byłam u rodziny, która miała mnie kompletnie gdzieś. Moje przyjaciółki były wiecznie zajęte Bóg wie czym. Byłam nad morzem w Polsce, które na Merlina było okropnie lodowate. Przez większość czasu lało i nie dostawałam listów ani od Kate, ani od Max'a, ani od Alex'a, ani od Davis'a, ani od Zabiniego, ani od Malfoy'a, ani od Albusa. W sumie... to najgorsze lato jakie kiedykolwiek przeżyłam.
Rachel oparła głowę o rozgrzaną szybę i westchnęła.
- Idę odwiedzić moich starych kumpli. - dodała po chwili.
Rachel wstała i już miała otwierać drzwi kiedy na przeciw stanął jej Alex.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział zdecydowanym tonem.
- Ah tak? - odpowiedziała rozzłoszczona, nienawidziła kiedy ktoś mówił jej co ma robić.
- Davis, Zabini i Malfoy to nie najlepsze towarzystwo dla ciebie, ani dla nikogo z nas. - odpowiedział i zmierzył ją wzrokiem. - Poza tym ostatnio mają cię w dupie. Nawet się tobą nie interesują, a mają ważne SUMy do zdania tego roku. Pewnie są zajęci.
- Od kiedy martwisz się o ich edukację? Albo o to gdzie idę i z kim idę? - zapytała marszcząc nos.
- Od kiedy w Hogwarcie przestało być bezpiecznie jak wcześniej i od momentu kiedy zacząłem ufać tylko garstce osób z mojego otoczenia. - odpowiedział i miał zamiar ją odepchnąć na swoje miejsce ale nie zdążył. Rachel wyciągnęła przed siebie różdżkę, która wbiła mu się w brzuch.
- Suń się. - warknęła na niego, a gdy nie ustępował dodała: - Słuchaj, wiem jak o siebie zadbać nie jestem dzieckiem. Proszę, chcę aby zobaczyć co u nich. Nie musisz zachowywać się jak ojciec, którego nie mam.
Alex przytaknął głową, usiadł z powrotem na swoim miejscu a Rachel wyszła z przedziału.
- Dlaczego chciałeś by została? - spytała Sonia. - Niech robi co chce, wie w co się może wpakować wchodząc do Ślizgonów.
- Właśnie nie jestem pewien. - odpowiedział i westchnął.

*~*~ u Rachel ~*~*

Rachel przeszła obok kilku Gryfonów szukających miejsca w przedziałach. Nie zwracała na nikogo uwagi, po prostu szła przed siebie mijając tych samych ludzi i te same przedziały co zwykle mijała chcąc odwiedzić Ślizgonów. Po chwili dotarła do drzwi prowadzących do królestwa znienawidzonego przez Gryfonów, królestwa domu Salazara Slytherina. Niepewnie położyła rękę na klamce i nacisnęła, nagle chciała się wycofać, ale było za późno. Stała w środku, a każda para oczu patrzyła na Rachel ze zdziwieniem i odrazą. Każdy wiedział, że jest Gryfonką, każdy wiedział jednak, że przyjaźni się z trójką najbardziej znanych chłopaków z domu Salazara. Którym nikt nie chciał wchodzić w drogę. 
- Rachel Collins. - uśmiechnęła się kpiąco Diana Johnson. - Zgubiłaś się a może twoi przyjaciele porzucili cię i idziesz błagać nas o to byśmy się z tobą zakumplowali? Od razu mówię: ZAPOMNIJ!
Złośliwe komentarze Diany, przestały ją obchodzić. Stała jednak jak słup soli patrząc na trójkę swoich dawnych przyjaciół, którzy kiedyś by raz dwa stanęli w jej obronie a teraz patrzą na nią z zaciekawieniem. 
- Odwal się ode mnie Johnson, mam do pomówienia z kimś w cztery pary oczu. - powiedziała spokojnie i przez zaciśnięte zęby ale było ją wyraźnie słychać. 
- Nie mów mi szkarado co mam robić. - odpowiedziała Diana. - Odszczekaj to i wypierdalaj z naszego przedziału.
- Gdzie takie słowa? Ja przecież tylko mówię co powinnaś zrobić chyba, że chcesz mieć śliwkę pod okiem? - odpowiedziała spokojnie Rachel. 
- Ja ci zaraz dam śliwkę pod okiem... - warknęła Diana.
- Nie powtarzaj tego co mówię, to mało inteligentne. - odrzekła Rachel. 
- Mało inteligentne?! To ty jesteś mało inteligentna szlamo! - krzyknęła na Rachel. 
- Abstrahując od altruistycznych zagadnień metafizycznego pietyzmu adekwatnie jestem gotów pokusić się stwierdzeniem, że percepcja mojej mentalności nie obliguje mnie do dalszej konwersacji z tobą, ponieważ nie stoisz nawet w brodziku moich potrzeb intelektualnych, co nie koliduje z moją wysublimowaną wiedzą na ów temat, biorąc pod uwagę wszelkie aspekty tej kwestii. - Rachel uśmiechnęła się chytrze i patrzyła jak Dianie opada szczęka, z resztą nie tylko Dianie. Większość Ślizgonów mimo, że nie zrozumiało o co chodzi patrzyło na nią z podziwem. Scorpius i John uśmiechnęli się chytrze. Jedna mała Ślizgonka z drugiego roku podeszła do Rachel i Diany. 
- Odwal się od niej idiotko! Od razu widać kto ma więcej oleju w głowie! - powiedziała odważnie do Diany, broniąc Rachel. 
- Taka mała gówniara jak ty, która ma jeszcze mniej oleju we łbie nie będzie mi mówić co mam robić. - powiedziała i odepchnęła drugoroczną, a ta przewaliła się i upadła na podłogę. Łzy zaczęły lecieć jej z oczu i rozpłakała się na dobre. Rachel pomogła jej wstać.
- I  widzisz co zrobiłaś?! - warknęła głośno na Dianę.
- Pff, ryczy, mały bobas ryczy. Ale musi być słaba z niej Ślizgonka. Nie powinna należeć do naszego domu. - prychnęła Diana a w przedziale zrobiło się cicho, było słychać tylko cichy szloch dziecka. 
- Łzy to nie oznaka słabości, lecz prawdziwej siły, którą każdy skrywa w sobie... Płaczesz gdy próbujesz być silna, ale do końca nie wiesz jak! - Rachel krzyknęła Dianie prosto w twarz a ta odwróciła się, prychnęła i usiadła się z James'em i Lukiem. Scorpius spojrzał na Rachel i przypomniał sobie moment w którym powiedział jej te słowa. W tym czasie jedna Ślizgonka wzięła drugoroczną i zajęła się nią. Rachel postanowiła wyjść z tego piekła więc pokierowała się w stronę drzwi. 
- A nie miałaś przypadkiem pogadać z kimś w cztery pary oczu? - spytała Diana z kpiącym wyrazem twarzy. Rachel spojrzała kątem oka na Davis'a, Malfoy'a i Zabiniego. Jej wzrok mówił wszystko ale nie ukazywał nic konkretnego.
- Już nie ważne, skoro nie chcą, to nie będę ich zmuszać. - warknęła i wyszła z przedziału. Miała dość. 

---
Długo nie pisałam ale chyba się tym zrekompensowałam.
Komentujcie, poprawiajcie jeżeli są błędy i doradzajcie.
Pzdr i życzę dobrych, udanych i bezpiecznych wakacji.
Ps. Jutro Zgredek ma urodziny ^~^
15:19

3 komentarze:

  1. Widać że nie uważałaś na Polskim. Tyloma różnymi wyrazami można zastąpić niektóre słowa a ty takich wulgaryzmów używasz!!!! Nie ładni, nie ładnie!!!!!
    Ps. Nie znalazłam żadnych blbłędów, ale nje sprawdzałam dokładnie��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekleństwa to Diana wypowiadała co nie znaczy, że ja nie uważałam na polaku. Ślizgoni przeważnie są wulgarni, a w tym wieku to raczej ja się nie dziwię. xd

      Usuń
    2. No ale ty to pisałaś!! ;-)

      Usuń